Na początku listopada zajrzałam do parku Źródliska II, żeby szukać “orzeszków” pod panią miłorzębową. Niestety w tym roku niewiele znalazłam. „Urban foraging”, czyli wchodzące u nas powoli w modę poszukiwanie jadalnych roślin w mieście (cóż – “miejskie zbieractwo” brzmi niezbyt zachęcająco), to nie tylko sposób na napełnienie brzucha i spiżarni, testowanie nowych smaków, ale też możliwość poznania osobliwości świata roślin. Dziś o łódzkich miłorzębach i miłorzębowych „orzeszkach”, które są cenionym chińskim przysmakiem.
Miłorzęby pojawiły się na ziemi wiele milionów lat przed erą dinozaurów. Do czasów współczesnych przetrwał jedynie miłorząb dwuklapowy (Ginkgo biloba L.), wyjątkowo długowieczne drzewo o charakterystycznych wachlarzykowatych liściach.
Miłorząb dwuklapowy jest klasycznym przykładem reliktu systematycznego – unikalnym gatunkiem bez żadnych żyjących krewnych, jedynym jaki zachował się z licznej dawniej grupy roślin, „żywą skamieliną” będącą pozostałością minionych epok geologicznych. Botanicy utworzyli dla niego osobną klasę, rząd, rodzinę.
Miłorzęby są jak gdyby ogniwem łączącym paprotniki z roślinami nagozalążkowymi, o czym mogą świadczyć ruchome plemniki typowe dla paprotników, a także liście o wachlarzowatym kształcie przypominające listki paproci z rodzaju Adiantum.
Miłorząb jest drzewem dwupiennym, rozdzielnopłciowym – kwiaty męskie i żeńskie tworzą się na oddzielnych egzemplarzach. Jak inne nagozalążkowe jest wiatropylny. W przypadku uprawy z nasion zaczyna kwitnąć i owocować po 20-40 latach. Dlatego w Chinach nazywa się go czasami „drzewem dziadka i wnuka” – dopiero wnuczęta jedzą nasiona z drzewa posadzonego przez dziadka.
Płeć nie kwitnących jeszcze młodych osobników trudno określić – wysnuwa się różne teorie na podstawie różnic morfologicznych. W publikacji z 1981 r. „Drzewa i krzewy iglaste” Włodzimierza Senety czytamy: „Jedna z teorii, udokumentowana długoletnimi obserwacjami, wydaje się prawdopodobna – męskie okazy wcześniej od żeńskich rozwijają liście na wiosnę i wcześniej zrzucają je w jesieni (np. 3-4 tygodni) – czy jednak na tej podstawie można określić płeć młodych siewek?”. Z tegorocznych obserwacji w parku Źródliska II wynika, że osobnik żeński zgubił liście wcześniej niż osobnik męski. Może dlatego, że „chłopak” rośnie osłonięty przez inne drzewa.
Czytając książkę Edmunda Jankowskiego “Wspomnienia ogrodnika” trafiłam na interesującą informację, że męskie osobniki miłorzębu są większe niż żeńskie w tym samym wieku, gdyż siłą rzeczy nie tracą energii na produkcję nasion. To by się zgadzało ze stanem w parku Źródliska II.
Osnówki nasion miłorzębu mają piękną barwę morelową, przypominają niewielką śliwkę o średnicy 2,5-3 cm. Słyną z tego, że rozkładając się wydzielają odrażającą woń. Przykry ten aromat służy do przywabiania zwierząt rozsiewających nasiona. Przejrzałe osnówki zawierają kwas masłowy, który w większych stężeniach posiada przenikliwy, intensywny, trudny do zniesienia zapach zjełczałego masła. Cuchną na odległość. Niektórym ten zapach kojarzy się z wymiocinami, innym z zepsutym serem pleśniowym. Zbierając w parku Źródliska nasiona w osnówkach mimowolnie sprawdzałam pod podeszwami butów, czy nie wdepnęłam w psią kupę. Aromat osnówek świeżo opadłych da się jednak wytrzymać. Gorzej gdy zaczynają się rozkładać. Zapach jest cechą indywidualną, niekoniecznie osnówki wszystkich osobników śmierdzą tak samo mocno.
Miłorzęby sadzono w pobliżu buddyjskich świątyń oraz w cesarskich ogrodach w Chinach i Japonii. Mnisi buddyjscy uważali je za święte drzewa, które miały chronić przed ogniem. Uprawiano je również jako drzewa owocowe dostarczające pożywnych „orzeszków”.
Do Europy miłorząb sprowadzono w pierwszej połowie XVIII wieku z Japonii do Holandii, do ogrodu botanicznego w Utrechcie – okaz posadzony w 1727 r. rośnie tam do dziś. W Polsce najstarszy żyjący egzemplarz (ponad 200-letni) rośnie w przypałacowym ogrodzie w Łańcucie.
W Łodzi mamy miłorzęby około 150 letnie (dwa osobniki: męski i żeński) w parku Źródliska II.
W wydanym w 2008 r. przewodniku “Ogrody Księżego Młyna” pod redakcją Profesora Romualda Olaczka czytamy:
W Łodzi spotyka się miłorzęby także w innych miejscach, ale rzadko, w całym mieście jest mniej niż 10 dorosłych drzew tego gatunku, żaden nie dorównuje wiekiem tym ze Źródlisk.
Pomiary miłorzębów z parku Źródliska II w linkach:większy okaz męski oraz mniejszy okaz żeński.
W naturalnych warunkach miłorząb rośnie jedynie w rezerwacie Tian-mushan położonym we wschodniej części Chin w prowincji Zhejiang. Jest zatem endemitem występującym w naturze na bardzo ograniczonym obszarze. Nie grozi mu jednak wyginięcie, gdyż jest chętnie uprawiany.
Obecnie miłorzęby sadzi się powszechnie na całym świecie w strefie klimatu umiarkowanego w parkach, ogrodach, na cmentarzach, przy ulicach jako eleganckie drzewa ozdobne (doskonale znoszą trudne wielkomiejskie warunki), a ostatnio także na specjalnych plantacjach jako roślinę leczniczą o działaniu usprawniającym krążenie i opóźniającym starzenie.
Z uwagi na zaśmiecanie otoczenia produkowanymi przez żeńskie egzemplarze cuchnącymi „owocami” do sadzenia – szczególnie przy ulicach – wybiera się osobniki męskie. Obecnie męskie drzewa są rozmnażane wegetatywnie, lecz dawniej wysiewano nasiona. Trudno odróżnić płeć miłorzębu przed rozpoczęciem kwitnienia, dlatego spotyka się tu i ówdzie dojrzałe żeńskie miłorzęby – ku uciesze amatorów „orzeszków” miłorzębowych. W październiku i listopadzie na ulicach niektórych europejskich miast, na przykład w Amsterdamie czy w Berlinie, łatwo spotkać pod miłorzębami poszukiwaczy „owoców” (nie są to prawdziwe owoce, gdyż miłorząb należy do nagonasiennych, które owoców nie produkują).
Słynny nowojorski zbieracz dzikich jadalnych roślin „Wildman” Steve Brill pisał, że pod miłorzębami w Central Parku kwitnie praca nakładcza: Azjaci całymi rodzinami oddzielają nasiona od osnówek, płuczą w jeziorze i wywożą wózkami. Później te same „orzeszki” miłorzębowe z Central Parku można znaleźć w specjalistycznych sklepach w Chinatown lub w drogich azjatyckich restauracjach. Nasiona miłorzębu uchodzą za silny afrodyzjak.
Miłorząb osiąga zwykle wysokość 20-35 m, lecz niektóre okazy w Chinach liczą ponad 50 m wysokości. Młode osobniki są wysokie i smukłe, słabo rozgałęzione – dopiero z wiekiem korona staje się szersza, szczególnie u drzew rosnących w odosobnieniu.
Liście miłorzębów mają osobliwy wachlarzowaty kształt – kto je raz zobaczy, będzie pamiętał na zawsze. W jesieni liście przybierają piękny cytrynowożółty kolor, a na zimę opadają, często wszystkie naraz.
Cuchnące osnówki morelowej barwy kryją w sobie pyszne nasiona, które łatwo się zbiera i łatwo przyrządza. Wystarczy je oddzielić od osnówek, oczyścić, uprażyć i wyłuskać. Albo odwrotnie – wyłuskać i uprażyć. Osnówki najlepiej usuwać od razu w miejscu zbioru – nie przynosić ich do domu z uwagi na paskudny zapach – współmieszkańcy nigdy tego nie wybaczą. Umyć najszybciej jak to możliwe. Najlepiej kilkakrotnie wypłukać na sitku pod bieżącą wodą. Wszystkie czynności wykonujemy w gumowych rękawiczkach, gdyż u niektórych osób kontakt osnówek czy nasion ze skórą może powodować dermatozy. Nasiona przypominają z wyglądu orzeszki pistacjowe. Na surowo są toksyczne, trzeba je poddać obróbce termicznej. Można przyrządzać na różne sposoby. Na przykład praży się je w przez pół godziny w piekarniku w temperaturze 180oC. Skorupkę skruszymy uderzając lekko młotkiem lub przy pomocy dziadka do orzechów. Można też wyłuskać surowe „jądra”, a następnie obgotować w osolonej wodzie, pocierając łyżką aby pozbyć się zawierającej toksyny brązowej skórki. Można prażyć surowe „jądra” przez kilka minut na patelni w niewielkiej ilości oleju, aż jasnozielone nasiona zmienią barwę na ciemnozieloną. Niektórzy przed obróbką termiczną usuwają z nasienia zarodek. „Orzeszki” miłorzębowe można dodawać do zup, do nadzienia, do deserów, różnych potraw mięsnych i wegetariańskich. Nie są to orzeszki do chrupania, lecz raczej rodzaj warzywa. Osoby z niedoborem witaminy B6 nie powinny jeść gotowanych nasion miłorzębu, gdyż zawierają one antywitaminę B6. Z tego samego powodu nie powinno się jeść „orzeszków” miłorzębowych codziennie (można co drugi dzień), ani w dużych ilościach (zaleca się do 10 nasion dziennie), ani podawać ich małym dzieciom.
Miłorząb ma również inne interesujące właściwości. Owady nie znoszą zapachu jego liści, który – w przeciwieństwie do woni rozkładających się osnówek nasion – dla człowieka jest nieomal niewyczuwalny. Jeśli włożymy do szafy woreczek wypełniony liśćmi miłorzębu, pozbędziemy się moli. Warto też rozłożyć liście (nawet suche) w mieszkaniu, aby nie odwiedzały nas muchy i komary.
Miłorząb jest rośliną ciepłolubną i światłolubną, na stanowiskach zacienionych rośnie słabiej. Odporny na mróz oraz na suszę glebową. Toleruje przeciętne gleby, nawet zasolone i słabo napowietrzone. Źle rośnie na glebach piaszczystych czy podmokłych. Doskonale czuje się w wielkomiejskim klimacie, nie szkodzą mu kurz, pyły ani gazy. Odporny na choroby oraz szkodniki. Wolno przyrasta i na wysokość, i na grubość. Dobrze znosi cięcie i strzyżenie, może być sadzony jako żywopłot. Wyhodowano wiele odmian miłorzębu, w tym kilka polskich, o różnej sile wzrostu i rozmaitym pokroju, o których być może kiedyś napiszę.
Szkoda, że w Łodzi rzadko sadzi się miłorzęby, bo to idealne drzewo do miasta.
W tradycyjnej medycynie chińskiej miłorząb zyskał umiarkowaną popularność. Stosowano przede wszystkim nasiona w leczeniu kaszlu, astmy, przewlekłej biegunki, a także jako afrodyzjak. Natomiast w Europie, gdzie od połowy XX wieku prowadzone są liczne badania nad zastosowaniem liści miłorzębu w leczeniu zaburzeń krążenia, zalicza się do najlepiej sprzedawanych preparatów ziołowych. Oprócz zdolności usprawniania krążenia liście miłorzębu potrafią chronić przed promieniowaniem – dotyczy to promieniowania podczas podróży powietrznych, nadmiaru promieni słonecznych, promieniowania emitowanego przez urządzenia wifi, wybuchy jądrowe, itd.
Liście miłorzębu do celów leczniczych zbiera się jesienią, kiedy zaczynają żółknąć, lecz zanim zaczną opadać. Zawierają wówczas najwięcej substancji czynnych i mniej niepożądanych garbników. Niektórzy przyrządzają własnoręcznie nalewki i napary z liści miłorzębu. Jednak większość specjalistów uważa, że w celach leczniczych powinno się stosować standaryzowane ekstrakty z miłorzębu dostępne w sprzedaży (z usuniętymi ginkgotoksynami), gdyż domowej produkcji preparaty mogą powodować nieprzyjemne objawy (bóle głowy, zaburzenia ze strony układu pokarmowego), a przy tym mają zbyt słabe działanie, by wykazywać jakikolwiek efekt leczniczy.
Do najważniejszych składników liści miłorzębu należą flawonoidy, w tym pochodne kwercetyny, kemferolu, izoramnetyny, rzadko spotykane biflawony, laktony terpenowe o unikatowej budowie charakterystyczne wyłącznie dla miłorzębu. Liście oraz świeże owoce miłorzębu zawierają również związki o działaniu toksycznym, które określane są w farmakologii mianem ginkgotoksyn. Mogą one powodować u niektórych osób niepożądane objawy (najczęściej bóle głowy). Również dotykanie świeżych liści czy owoców może wywołać alergiczne kontaktowe zapalenie skóry.
Utworzona naprędce lista znanych mi łódzkich miłorzębów (proszę o pomoc w lokalizacji kolejnych okazów 🙂 ) :
– w parku Źródliska I dwa osobniki rosną w ogrodzie przy palmiarni;
– w parku Źródliska II są dwa dorosłe miłorzęby (męski i żeński) oraz jeden młodociany;
– kilka okazów w ogrodzie botanicznym, różne odmiany;
– kilka okazów w parku na Zdrowiu,
– na posesji u zbiegu Al. Kościuszki i Zamenhoffa przy dawnym gmachu filologii;
– w parku przy ulicy Leczniczej;
– w ogrodzie przy pałacu Poznańskiego w sąsiedztwie Manufaktury – młody,
http://www.muzeum-lodz.pl/pl/muzeum/wystawy/wystawa-stala-z-dziejow-lodzi?start=5
– w parku Legionów – młody;
– na ulicy Uniwersyteckiej przy Narutowicza;
– w rezydencji Księży Młyn – młody;
– na Spornej przy Wojska Polskiego;
– w parku Poniatowskiego,
– na Banacha w ogrodzie przy Wydziale Biologii.
Interesujący, nieco staroświecki tekst z czasopisma “Ogrodnik”, Nr 17 z 1930 r.:
MIŁORZĄB.
Do ciekawszych a zarazem ładnych drzew naszych ogrodów ozdobnych należy miłorząb (Gingko biloba). Należy on do gromady roślin nagozalążkowych, a klasy, rzędu i rodziny miłorzębowych. Do iglastych zatem, jak podają pewne katalogi ogrodnicze, nie należy, bo iglaste stanowią znów odrębną klasę roślin nagozaląźkowych. Miłorząb jest rośliną dwupienną (dwudomową); kwiaty męskie są zebrane w bazie czyli kotki, kwiaty żeńskie to zalążki, występujące u szczytu łuski kwiatowej, najczęściej po dwa. Długość owej łuski wynosi około 5 cm., a ponieważ jest obła, przypomina gruby ogonek owocowy wiśni. Kiedy pyłek z drzewa męskiego dostanie się zapomocą wiatru na drzewo żeńskie, wówczas wydostają się z niego pływki urzęsione. Te poruszają się w płynie, dostają przez okienko do wnętrza zalążka i zapładniają go. Rezultatem zapłodnienia jest nasienie lekko owalne o grubości około 3 cm., żółtawe, żywiczne, niejadalne. Przypomina ono pestkowiec z jego trzema warstwami: exocarpium (część zewnętrzna, mięsista), mesocarpium (część środkowa, kamienista) i endocarpium (część wewnętrzna, same jądro nasienne). Mesocarpium wraz z endocarpium stanowią tu jakby pestkę (drupa) kształtu soczewkowatego. Nasienie owo jednak owocem nie jest, ponieważ w powstaniu jego nie bierze udziału zaląźnia, gdyż jej tu wogóle nie ma. Miłorząb zachowuje jednoosiowość pnia, dlatego pokrój jego korony jest stożkowy. Na jego gałęziach występują liczne, szare, skrócone pędy, t. zw. brachyblasty, z których kępkami wyrastają liście. Latorośle są złocisto-żółte, a liście skrętoległe, żywozielone, szerokie, dwuklapowe, klinowato ku nasadzie zwężone, opadające na zimę. Liście z kształtu są podobne do liści paproci Adianthum, skąd powstała druga, łacińska nazwa miłorząbu: Salisburia adianthifolia. Jest to relikt czyli pozostałość z okresu trzeciorzędowego. Obecnie żyje wraz z człowiekiem (głównie z Chinach, Japonji) i bez jego opieki wyginąłby niechybnie. Mnożą go z nasion i sposobami sztucznemi (rostowemi, wegetacyjnemi), a przesadzają tylko z bryłą ziemi i wyłącznie wiosną. Na mróz jest wytrzymały. Zastosowanie znajduje jako soliter, t. j. drzewo osobno stojące na trawniku, w ogrodzie. Miłorząb zobaczyć można w Warszawie, przy wejściu do ogrodu botanicznego. Nabyć go można w większych szkółkach drzew i krzewów ozdobnych w kraju.
I. Makowski.
Do Łodzi miłorząb trafił zapewne za sprawą Anny Scheiblerowej z Wernerów. W należącym do rodziny Wernerów Leśmierzu k.Ozorkowa, w dawnym parku dworskim rośnie miłorząb. Nie jestem w stanie ocenić jego wieku, ale jest to dość potężny okaz.
W parku Źródliska II rosną do dziś unikatowe drzewa, pewnie właśnie za sprawą Anny Scheiblerowej 🙂
Miłorząb w Leśmierzu łódzki “tree hunter” Andrzej Weber ocenia na około 100 lat
https://www.rpdp.hostingasp.pl/Trees/UI/TreeFormRO.aspx?tID=2996
Młody egzemplarz miłorzębu rośnie w Łodzi na terenie ogrodu Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi przy Kutrzeby 16, zasadziłam go własnoręcznie kilka lat temu i dobrze się ma.
Piękny stary żeński okaz miłorzębu znajduje się w Ogrodzie Botanicznym w Krakowie, pochodzi z 1808 roku https://www.google.pl/search?q=(%C5%BAr%C3%B3d%C5%82o:+http://www.panoramio.com/photo/68270739)&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjx3Y2Byo3fAhWGiaYKHVrpDJIQ_AUIDigB&biw=1440&bih=740#imgrc=JLklSYiNupcy6M:
Super, kolejny miłorząb w Łodzi 🙂 Rośnie na terenie zamkniętym czy można wejść i zobaczyć?
Na Radogoszczu Wschodzie są młode okazy przy zbiegu ulic Pstrągowej i Nastrojowej
Fajnie, że jest w Łodzi coraz więcej miłorzębów 🙂
Żeńskie drzewo miłorzębu rośnie w parku przy XIX wiecznym dworku w Starcach koło Sieradza (woj. łódzkie).
Może liczyć około 150 lat.
Dziękuję za informację 🙂 Czy park jest dostępny do zwiedzania?
Milorząb rośnie na rogu Al.Kościuszki i Zamenhofa, w ogrodzie dawnego X LO, a obecnie renomowanego budynku
Tak, obok ładnej glediczji. Czy wiadomo, kiedy był sadzony?