Olsza czarna to drzewo, które praktycznie nie jest obecnie wykorzystywane w zieleni miejskiej. Nie wyróżnia się ani atrakcyjnym pokrojem, ani kolorowymi liśćmi, ani efektownymi kwiatami. A jednak może mieć do spełnienia ważną rolę w wysychającym mieście jakim jest Łódź. Dawniej ludzie, którzy żyli blisko natury, wiedzieli, że gdzie rosną olchy tam biją źródła. Skąd to wiedzieli? Zauważyli, że gdzie wyrąbano olszyny źródła wysychały, a strumienie spowalniały nurt. Teraz, kiedy opadów jest z roku na rok coraz mniej, a poziom wód gruntowych nieustannie się obniża, trzeba zadbać o gromadzenie wody w mieście. Nie zaszkodzi sadzić jak najwięcej olszy tam, gdzie powinny wartko płynąć rzeki, oraz tam, gdzie wysychają stawy i studnie. Warto obejrzeć film o Sadimanie.
Olsza czarna może być wykorzystywana do fitoremediacji, czyli usuwania ze środowiska zanieczyszczeń, w tym również metali ciężkich. Olsze na brzegach pomagają w oczyszczaniu rzek.
Olsza czarna (Alnus glutinosa Gaertn.) to krajowy gatunek drzewa z rodziny brzozowatych (Betulaceae) charakterystyczny dla terenów podmokłych. Wraz z jesionami, topolami, wierzbami, wiązami tworzy lasy łęgowe wzdłuż brzegów rzek, strumieni, zbiorników wodnych. Niestety lasów łęgowych jest w Polsce coraz mniej – to najbardziej zagrożone zbiorowiska leśne.
Olsza czarna rośnie także w bagiennych lasach liściastych (tworzy tzw. olsy) i na torfowiskach. Znosi stosunkowo długotrwałe podtopienie na wiosnę, może nawet miesiąc stać w wodzie. Razem z wierzbą szczególnie lubią wodę płynącą. Oba te drzewa mają wodę pod opieką i nadzorem. Ludzie dawniej wiedzieli, że jeśli wyrąbać olszyny, można napytać sobie biedy – wysychają źródła, obniża się poziom wody gruntowej, wypłycają rzeki. Teraz ta odwieczna ekologiczna wiedza niestety zanikła i człowiek z entuzjazmem sam podcina gałąź, na której siedzi.
Wiele miejscowości w kraju wzięło swą nazwę od olszy, na przykład Olszyna, Olszówka, Olszanka, Olchowa, Olszyna, Olchowiec, Olsza, Olszew. Od tego drzewa biorą swe nazwy miasta: Olesno (Śląskie) i Oleśnica (Dolnośląskie). W Beskidzie Niskim można spotkać Wilsznię, pochodzącą od słowa wilcha, czyli olcha w języku łemkowskim.
Pędy olszy są zwykle nagie, w górnej części trójgraniaste, za młodu lepkie; rdzeń trójkątny. Pąki osadzone na trzoneczkach, czerwonawe, buławkowatego kształtu, tępe, okryte dwiema łuskami, chropowate.
Olsza czarna ma liście okrągławe lub odwrotnie jajowate, z tępym lub wyciętym wierzchołkiem (co odróżnia ją od olszy szarej o blaszkach liściowych zaostrzonych na wierzchołku), u nasady zwykle klinowate, długości 4–10 cm, szerokości 3–7 cm, najszersze w górnej części lub pośrodku, z 5-6 parami nerwów, brzegiem nierówno podwójnie piłkowanym i falistym, z wierzchu błyszczące, pod spodem zielone, z kępkami brązowych włosków w kątach nerwów (tzw. domacje). Młode liście są nieco lepkie, podobnie jak młode pędy. Jesienią liście nie w zasadzie przebarwiają się i opadają zielone, podobnie jak liście jesionu wyniosłego.
Olsza czarna jest rośliną jednopienną, co oznacza, że kwiatostany męskie i żeńskie występują na tym samym osobniku. Kwitnie na długo przed rozwojem liści.
Kwiatostany męskie mają postać wydłużonych kotków – zimą barwy czerwonawej, wiosną po rozkwitnięciu żółtoczerwonawych, przypominających gąsienice. Pojedyncze kwiaty męskie składają się z 1-4 pręcików i 4-dzielnego, drobnego okwiatu, a pyłek jest żółty. Kwiaty żeńskie bez okwiatu, z dwukomorową zalążnią i 2 nitkowatymi znamionami, zebrane są w krótkie szyszkowate kotki, po kilka obok siebie.
Z kotków olszy zbierają pyłek pszczoły i inne pyłkożerne owady. Nektaru w kwiatach nie ma, gdyż olsza czarna jest gatunkiem wiatropylnym. Ale pożywnego, wysokobiałkowego pyłku pod dostatkiem – tylko w jednym kwiatostanie około 4 milionów ziaren, a takich kwiatostanów na drzewie są tysiące. Czasami siarkowożółty pyłek pokrywa wyraźną warstewką zbiorniki wodne i żywią się nim ryby. Po wysypaniu pyłku męskie kwiatostany tracą swą urodę, usychają i opadają. Natomiast skromne kwiatostany żeńskie przekształcają się w trakcie dojrzewania w owocostany – małe owalne szyszeczki, początkowo zielone, później drewniejące i czerniejące. Czarne dojrzałe szyszeczki, z których już wysypały się nasiona, mogą wisieć na drzewach nawet trzy lata.
Olsza czarna jest gatunkiem światłożądnym. Rośnie szybko. W młodości ma wąską, regularną sylwetkę, z wiekiem korona staje się szersza. Pokrój jest charakterystyczny, spotykany raczej u drzew iglastych niż liściastych – regularnie stożkowatą, smukłą koronę oraz strzelisty pień widoczny do samego wierzchołka korony. Czasami pień rozwidla się na pewnej wysokości. Gałęzie boczne dość krótkie i cienkie, prawie poziomo rozpostarte. Łatwo rozpoznać to drzewo nawet z daleka, szczególnie zimą, w okresie bezlistnym.
Olsza czarna osiąga wysokość do 30 (35) m i pierśnicę 80 (125) cm – w Polsce do około 400 cm obwodu pnia w pierśnicy.
Istnieją ozdobne odmiany olszy czarnej, na przykład o liściach powcinanych, liściach żółtych lub plamistych, jednak u nas są sporadycznie rozmnażane i praktycznie nie spotykane w nasadzeniach poza kolekcjami.
Olsza czarna charakteryzuje się dużą zdolnością wytwarzania odrośli ze ściętych pni, natomiast nie wytwarza odrostów korzeniowych.
W porównaniu z drzewami długowiecznymi olsza czarna żyje niezbyt długo – 100-150 lat, a często krócej. Owocować zaczynają drzewa w wieku około 20-30 lat.
Polska nazwa gatunkowa olszy czarnej pochodzi od ciemnej kory bogatej w garbniki, która dawniej służyła do farbowania na czarno, a także do garbowania skór, sieci rybackich, lin. Czarne są również dojrzałe owocostany – małe szyszeczki.
Młode pędy i najmłodsze liście olszy czarnej są lepkie w dotyku – stąd się wzięła łacińska nazwa gatunkowa „glutinosa” (od gluten – klej, -osa – obfitość). Tę lepką substancję zbieraną z różnych drzew wykorzystują pszczoły do produkcji propolisu (kitu pszczelego). To jedna z cech pozwalających odróżnić olszę czarną od innego krajowego gatunku – olszy szarej (Alnus incana), której brakuje lepkości.
Olszę czarną często spotyka się w starych parkach – zwłaszcza nad wodami, w miejscach najniżej położonych, podmokłych, o wysokim poziomie wód gruntowych. Znosi także bardziej suche miejsca. Ma niewielkie wymagania siedliskowe, wykazuje dużą tolerancję w stosunku do podłoża. Nie lubi tylko gleb piaszczystych, wapiennych ani bardzo kwaśnych. Toleruje miejskie warunki i zanieczyszczenie powietrza.
Kiedy przed rokiem 2000 w Parku Julianowskim czyszczono stawy i na długo spuszczono wodę, w następnych latach stopniowo wymarły prawie wszystkie olsze czarne nad dolnym stawem. Wygląda na to, że nie znoszą zaburzenia stosunków wodnych. Zostały tylko olchy rosnące w mini olsie w miejscu zasypanego stawu przy źródełku – ale i tych z roku na rok coraz mniej. Warto pozwolić im się odnawiać, nie wycinać odrostów ani samosiejek.
Jako pionierskie i glebochronne drzewo olsza czarna nadaje się do zadrzewień rekultywacyjnych, np. na terenach poprzemysłowych. Współżyje z symbiotycznymi mikroorganizmami glebowymi (promieniowce – Actinobacteria) wiążącymi azot z powietrza (stąd brodawki na korzeniach – podobnie jak u rokitnika i oliwnika). Są to zatem rośliny “samo się nawożące”. Liście bogate w związki azotu (dzięki symbiozie z promieniowcami olsza może sobie pozwolić na rozrzutność) dają łatwo rozkładającą się ściółkę, dlatego pod olchami gleba jest wyjątkowo urodzajna. Jeśli olsze rosną wśród łąk stymulują wzrost towarzyszącej roślinności – jak mówią Rosjanie „gdzie olcha tam siana sterta”.
Kora, szyszeczki i liście olszy czarnej są surowcem zielarskim, obecnie rzadko stosowanym. Zawierają salicylany, podobnie jak wierzby i topole.
W wydanej w 1928 r. książce Bronisława Gałczyńskiego „Drzewa liściaste, leśne i alejowe” czytamy:
Kora i liście olchy czarnej stosowane są zdawna zarówno u nas, jak i w innych krajach w medycynie domowej. We Francji kora olszowa uważana jest za najlepszy produkt krajowy, zastępujący chininę (lepszy od kory jesionowej). Stosowana jest w ilości 2 do 5 gramów (proszku z tej kory) w kieliszku wina białego na czczo. Następują poty, podczas których chory powinien być dobrze przykryty i unikać przeziębienia. Odwar z liści albo z kory używany był do płukania gardła. Liście świeże, ogrzane na słońcu lub na piecu, używane były (i są) podobno z wielkim powodzeniem na kompresy w bólach reumatycznych.
“Liście olchowe przykładane do ran zajątrzonych, szybko z nich zaognienie wyciągać mają” – pisał Michał Federowski w publikacji “Lud białoruski na Rusi Litewskiej. Materyały do etnografii słowiańskiej”, tom I, Kraków 1897).
Dawniej, kiedy pisanki były farbowane naturalnymi barwnikami, “rzęsę” (czyli bazie olchy), gotowano w wodzie i do tego wywaru wrzucano upisane woskiem jajka. Pisanki ugotowane w tym wywarze miały kolor jasnobrązowy.
Świeżo ścięte drewno olszy czarnej jest białe, ale szybko zmienia barwę na pomarańczową lub czerwoną. Na czerwono zabarwiają się też zranienia na pniu. Drobne korzenie również są czerwone. Oto legenda wyjaśniająca dlaczego drewno olchy ma czerwony kolor – według przyrodnika i krajoznawcy Bronisława Gustawicza (1852-1916):
Miejsca olszyną zarosłe nad rzekami, potokami i strumykami lubi zajmować dyjabeł-topielec. Według ludu olszyna ma pokrewieństwo z dyjabłem. Podanie u ludu następujące. Kiedy Bóg stwarzał świat, jak już były drzewa, stworzył wilka. Wilk atoli był martwy. Dyjabła to ogromnie niepokoiło, że wilk nie żyje, a nie mógł go ożywić. Pan Jezus dyjabłu proszącemu, aby mu pozwolił wilka ożywić, powiada: “Idź i powiedz mu: wilku, wstań na pańską moc!” Dyjabeł poszedł do wilka i mówi: “wilku, wstań na moję moc!” Wilk ani się ruszył. Dyjabeł skarży się P. Bogu, że wilk nie chce wstać. P. Bóg powiada dyjabłu: “Idź i powiedz wilkowi: wilku! wstań na bożą moc; zjedz djabła!”. Dyjabeł poszedł i rzekł do wilka: “wilku, wstań na moję moc i zjedz Boga!” – Ale nadaremno. Dyjabeł znowu ze skargą u Boga. Pan Bóg znowu każe mu powiedzieć, jak poprzednio. Dyjabeł poszedł i rzekł: “wilku wstań na moję moc!” – A kiedy wilk znowu nie wstał, powiada dyjabeł po cichu: “wilku, wstań na boską moc!” A wilk zerwał się i skoczył na dyjabła, ale dyjabeł umknął na olszynę, wilk za nim, chwycił dyjabła za piętę i urwał mu kawałek tejże, a krew rozlała się po drzewie. Stąd olszyna za nacięciem kory krwią cieknie, a i drzewo jest czerwone.
O olszy czarnej według księdza Kluka (1739-1796):
Drzewo szczepkie – świeże czerwone, osobliwie z gruntów mokrych: z gruntu bowiem suchego bardziey trwałe. Do budowy na wolnym, suchym powietrzu niezdatne; lecz za to w wodzie bardzo trwałe: zażywa się do wodnych robot, na podwaliny do mostów, na pale, na cembrowanie studzien, do rur wodnych podziemnych, na posadzki do staien, chlewów – do wszelkiego zaś zażycia, skoro się drzewo spuści, korę i miazgę obedrzeć trzeba. Zażywaią jeszcze drzewa stolarze i tokarze. Na ogień i węgle iest iedno z nayprzednieyszych, i piekarzom osobliwie nayprzyiemnieysze.
Nad stawami i sadzawkami olsze nie mogą być pożyteczne; opadaiące bowiem liście, iak nie wszystkim rybom są pożyteczne; tak ślamem wkrótce wodę zamulają. Przeciwnym sposobem nad rzekami, gdzie woda lądy psuje, Olsze korzeniami ziemię wstrzymuią: lecz im zbytniego wzrostu pozwalać nienależy: zbytnio bowiem wyniosłe obalaiąc się od wiatrów lądy gorzey popsuią.
Gałęzie ze świeżymi liściami na noc do pomieszkania kładzione, a rano wyrzucone, niemało pcheł na lipkich liściach wyniosą. Liście w jesieni zebrane, daią się w Grudniu i Styczniu owcom, dla doświadczenia ich zdrowia: które bowiem albo ich nietykaią, albo niechciwie ich zażywaią, pospolicie płuca i wątrobę maią niezdrowe. Nasienie czyżykom iest ulubione; dlatego w jesieni gromadzą się między olszynę.
W Lekarstwie liście świeże przykładają się na rozpalenia, puchliny, i wrzody: ususzone zaś, rozgrzane w woreczkach, kładą się na łamania, zimne fluxy, bóle lędźwi. Kotki gotują się na płókanie rozpalonych ust, i w gruczołach. (…)
Gałązki Olszowe są zdatne do garbowania skór. Szyszeczki daią atrament iak z galasu. Kory zewnętrzney gotowaney z wodą z ślifierskiego kamienia spływaiącą, zażywaią nietylko kapelusznicy, ale i do wszelkiego czarnego farbowania zażywać można.
Bardzo ciekawy artykuł.
Świetny artykuł!
mam olchy nad stawem ale jest sa srasznie gęste, chyba trzeba wyciąć te pomniejsze