Wiem, że nie każdy odcinek moich opowieści jest równie „frapujący” dla miłośników drzew, ale ponieważ nadałem im podtytuł „O drzewach i … nie tylko” to w tym akurat będzie dużo tego „nie tylko”. Po prostu, „w cieniu drzew” toczyło się i toczy się nadal moje życie, zarówno zawodowe jak i osobiste, a w zasadzie to trudno jest mi je rozdzielić!

Myślę, że wytrwali Czytelnicy znajdą również w tych poniższych wspomnieniach trochę ciekawostek, natomiast zawiedzionych Czytelników odsyłam do kolejnych bardziej, mam nadzieję, „drzewnych” opowieści!  

Klimek, mój niedawno zmarły Przyjaciel i przez wiele lat Wspólnik w firmie „Chirurgia Drzew”, nie lubił być „frontmenem” – stąd – gdy z wielu przyczyn zaczęto nas „wciągać” w funkcjonowanie otaczającego świata – stwierdził, że skoro nie da się tego uniknąć, to ja mam być tym „od polityki i… w ogóle”. Dlatego też, gdy otrzymywaliśmy propozycje uczestnictwa w pracach różnych struktur związanych z zarządzaniem zielenią w mieście, nie pozwalał mi „mieć wątpliwości” czy mam w nich uczestniczyć? Stąd stałem się m.in. członkiem Komisji  Ochrony Środowiska RM w Łodzi jako jej doradca i ekspert oraz Rady Konsultacyjnej ds. Zieleni. Zwłaszcza praca w Radzie Konsultacyjnej dawała mi sporo zawodowej satysfakcji, gdyż opinie jej członków były wysłuchiwane, brane pod uwagę i często uwzględnianie w decyzjach odpowiednich Wydziałów Urzędu Miasta, natomiast praca w Komisji RM ocierała się o politykę, co mi osobiście nie odpowiadało.

Należeliśmy również obaj z Klimkiem do członków założycieli Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew-NOT i aktywnie uczestniczyliśmy w jego życiu.

Jesienią 1996 roku PTChD-NOT obchodziło 5-lecie powstania. Pani Prezes Anna Szczocarz zaproponowała, aby uroczystości odbyły się w Łodzi – i po akceptacji Zarządu Głównego, organizację powierzono nam. A tak dokładnie, to Klimek miał z tego powodu więcej obowiązków w firmie, żebym ja mógł zająć się organizacją tej imprezy. Była to kolejna okazja do zaprezentowania pozytywnych zmian, jakie wtedy zachodziły w tej dziedzinie w Łodzi oraz okazja …a jakże, pochwalenia się również tym, co my jako Firma robiliśmy w tym czasie w mieście! Głównym miejscem imprezy, która odbyła się w dniach 25-28 września, był Arturówek i Hotel Prząśniczka. Nie chcąc „przekłamywać historii”  przedstawiam poniżej kilka stron z okolicznościowego wydawnictwa, jakie zostało przygotowane z tej okazji, m.in. dzięki przyjacielskiej, „barterowej” współpracy z oficyną wydawniczą Jadzi i Pawła Tryznów – CorreStudio w Muzeum Książki Artystycznej na ul. Tymienieckiego 24 w Łodzi.

Wydawnictwo PTCh
Wydawnictwo PTChD
Wydawnictwo PTChD

Odszukując materiały archiwalne dla potrzeb tych wspomnień wpadł mi w ręce exlibris, który specjalnie przygotował dla mnie Pan Krzysztof Kmieć z Krakowa, autor jednej z wystaw towarzyszących imprezie jubileuszowej. Niestety nigdy go nie spożytkowałem dla moich własnych potrzeb. Pozostał jedynie pamiątką z tamtych dni!

Exlibris

W ramach imprezy PTChD-NOT udało nam się pokazać nasze prace w ogrodzie przy Pałacu Schweikerta (już o nim pisałem kilka odcinków wcześniej), w ogrodzie przy Willi Herbsta – Muzeum oraz w obrębie Księżego Młyna (m.in. w Parkach Źródliska I i II).

Uczestnicy jubileuszu
Uczestnicy jubileuszu PTChD-NOT w ogrodach przy Willi Herbsta…
Uczestnicy jubileuszu
…oraz w ogrodach przy Pałacu Schweikerta.

Pośród kilku towarzyszących imprezie wystaw, najbardziej przyciągały uwagę grafiki drzew, autorstwa Pani Heleny Bohle-Szacki z Berlina.

Wystawa grafik
Przedstawiciel Wydziału Ochrony Środowiska UM Łodzi Pani Krystyna Kontowicz w trakcie oglądania wystawy grafik drzew.

Część z tych grafik jest ilustracją książki (wielokrotnie wznawianej) Gawędy o Drzewach” pióra Marii Ziółkowskiej w wydaniu z 1993 roku, firmowanym przez wydawnictwo Arkona.

Książka "Gawędy o drzewach"

Pani Helena była Gościem na tym jubileuszu.

Uczestnicy jubileuszu

Impreza ta, dofinansowana z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska, zapisała się jeszcze z jednego, bardzo ważnego powodu, w historii naszej branży. Po raz pierwszy w Polsce, w jej trakcie, został zaprezentowany tomograf komputerowy zastosowany do oceny stanu drzew. Prezentowali go przedstawiciele Instytutu Dendrologii z Niemiec w towarzystwie Prof. Ryszarda Siweckiegoz Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku.

Prezentacja tomografu
Prezentacja tomografu

Pośród wielu ciekawych wystąpień było również to wygłoszone przez Prof. Romualda Olaczka, członka Państwowej Rady Ochrony Przyrody.

Wystąpienie Prof. Olaczka
Wystąpienie Prof. Romualda Olaczka.

Jubileusz był też okazją do uhonorowania kolegów, którzy byli pionierami w tworzeniu naszej branży w Polsce, odznaczeniami Ministra Ochrony Środowiska. Wśród odznaczonych był Klimek.

Jubileusz PTChD
Z lewej odznaczany Klimek, w środku Prezes Anna Szczocarz i członek Komisji Rewizyjnej FSNT-NOT kol. Jarosław Nowak.

Rozpisałem się tyle o tej imprezie, bo:

odbyła się w Łodzi, dlatego, że w tamtych latach Łódź uważana była za miasto

  z najlepiej zarządzaną zielenią w Polsce!;

– mieliśmy obaj z Klimkiem i nasza firma (transport, pomoc w organizacji naszych ludzi)

  decydujący wkład w jej organizację i w jej końcowy efekt;

– wydarzyło się w jej trakcie wiele spraw, które miały wpływ na późniejszy rozwój naszej

   branży;

– umocniliśmy pozycję nas i naszej firmy w Towarzystwie!

Imprezy imprezami, ale firma miała cały czas własne zobowiązania! Poza pracami na terenie miasta Łodzi nasi pracownicy, jak zwykle jesienią od kilku już lat, przystąpili do pracy na cmentarzach w Radomsku, wykonując do końca roku 38 pielęgnacji oraz 22 ścinki. Od tego roku nawiązaliśmy również wieloletnią, jak się później okazało, współpracę z cmentarzami w Piotrkowie (Starym – zabytkowym i Nowym) zarządzanymi przez Kurię Łódzką (choć nie tylko, bo z czasem również wykonywaliśmy prace na cmentarzu ewangelickim oraz  cmentarzu wojennym).

A rozpoczęła się ta współpraca od takiej oto historii!

Zadzwonił do mnie któregoś dnia, kolega Jerzy Bajerowski, sam prowadzący dużą rodzinną firmę ogrodniczą pracującą na terenie Piotrkowa i okolic, z zapytaniem czy może podać mój numer pani kierownik Cmentarza Katolickiego w Piotrkowie. Chodziło o ścinkę drzewa, na wykonanie której nie może ona znaleźć wykonawcy.

Na moje pytanie.. A czemu Jurku Ty tego nie chcesz zrobić? Odpowiedział, że … nie da się tego zrobić z podnośnika, a nie mam ludzi pracujących z lin.

Następnego dnia zadzwoniono w tej sprawie. Pojechałem do Piotrkowa. Pani Kierownik powiedziała, o co chodzi i poprosiła swojego brygadzistę, aby zaprowadził mnie na miejsce. Chyba w jego oczach nie wyglądałem zbyt poważnie, bo zdążył mi w trakcie tego podprowadzania powiedzieć, że było już w tej sprawie kilka firm i to …panie dużych… i po obejrzeniu drzewa żadna nie podjęła się tej pracy. W jego głosie dało się wyczuć wielkie zwątpienie i w nasze możliwości. Miałem wrażenie, że prowadzi mnie tam tylko, dlatego, bo …kierownik kazała, a on już z góry wiedział, że kolejny raz nic z tego nie będzie!

Przyznam, że mnie trochę zdenerwował tym swoim zachowaniem, i jeszcze przed zobaczeniem drzewa wiedziałem, jaka będzie moja decyzja!

Fakt, nie było to łatwe drzewo, o ile jakiekolwiek rosnące na cmentarzu jest łatwym?

Rosło wewnątrz kwatery, kilkanaście metrów od najbliższej alejki. Rosło samotnie, nie było w tej kwaterze, żadnego innego drzewa. Była to okazała topola kanadyjska ‘Serotina’ zwana też topolą późną, a właściwie to dwie topole! Dwa pnie zrośnięte u nasady tworzyły klasyczny układ „V”.  Miała wysokość dobrze ponad 20 m, wysoko rozbudowaną rozległą koronę z dużą ilością grubego suszu i … każdy z pni miał w obwodzie ponad 350 cm. Pomierzyłem je na wysokości ok. 1m od poziomu kawałka niezabudowanego gruntu, jaki przy nim się znajdował, za przyczyną wyniesionych korzeni, uniemożliwiających większe zbliżenie się z nagrobkami!

Jednym słowem, było co robić!

Po powrocie do kancelarii powiedziałem pani kierownik, że muszę sprawę omówić ze wspólnikiem, i że najdalej pod koniec następnego dnia pracy zadzwonię z naszą odpowiedzią. Znając Klimka, praktycznie mogłem zrobić to od razu, ale…

Tak jak się spodziewałem, Klimek, gdy mnie wysłuchał, zatarł ręce i powiedział … no to do roboty! Wyceniliśmy tę pracę „godnie”, skoro nikt jej nie chciał robić, przy czym w zakres naszych czynności poza ścinką drzewa wchodziło jedynie wyniesienie urobku do alejek. Reszta należała do administracji cmentarza. Pani kierownik wyraziła zgodę na nasze warunki finansowe i ustaliliśmy termin wejścia na roboty po listopadowym święcie, nie mając bladego pojęcia, ile to będzie trwało. A trwało dokładnie sześć dni (dni były krótkie, więc wyjeżdżaliśmy z Łodzi tak, aby o świtaniu być już na cmentarzu) i pracowało przy niej 5-6 ludzi plus szefowie, którzy nie tylko nadzorowali, ale i pomagali przy tej pracy. Jak to wyglądało od strony technicznej? Dopóki to było możliwe pracownik ścinający (a zmieniali się po kilku godzinach) zakładał tzw. „bazę” na pniu aktualnie nieskracanym, który był jednocześnie wykorzystywany jako dźwignia do opuszczania odcinanych elementów z sąsiedniego drzewa. I tak na zmianę, aż z powodu rozmiarów, a przede wszystkim ciężaru odcinanych kawałków, opuszczanie na tej dźwigni nie było możliwe. Wtedy za dźwignię służył skracany pień (w naszej gwarze mówiliśmy, że robimy na tzw. „koluchu”).

Z uwagi na rosnącą średnicę ścinanych pni (okazało się, że drzewo do samego spodu było bez wewnętrznego wypróchnienia), coraz cieńszy był odcinany plaster. Końcówki pni docinane były z drabiny ustawianej na pobliskich nagrobkach! Ponieważ nie zrobiliśmy przy okazji żadnych większych szkód, była to niejako nasza „przepustka” do kilkunastoletniej, trzeba powiedzieć, że bardzo „owocnej” współpracy z tym klientem. Jedyne czego żałuję, to tego, że w tym ferworze nie pomyślałem o robieniu zdjęć. Nie przypuszczałem zresztą, że kiedykolwiek będą o tym pisał. Ot praca jak inne, tyle, że może trochę trudniejsza. Niestety komórek z aparatami fotograficznymi jeszcze nie mieliśmy!

Prace na cmentarzu
Cmentarz w Piotrkowie Trybunalskim, ale prace z innego okresu.
Prace na cmentarzu

Jako firma rok 1996 kończyliśmy pracami w parku we wsi Olsza koło Rogowa, gdzie zaprosił nas znajomy Klimka, Ksiądz Sławomir Sosnowski. Powstawał tam wtedy ośrodek „Ognisko Miłości”, który on z ramienia Kościoła prowadził, w wymagającym remontu obiekcie. W naszym przypadku chodziło o pielęgnację kilku drzew, niektóre będące pomnikami przyrody. Po wielu latach, zimą 2017 roku, miałem okazję ponownie być w tym ośrodku, ale już jakże zmienionym, odnowionym i wzbogaconym o nowe obiekty, nadal prowadzonym przez Księdza Sławomira. Chodziło wtedy o wykonanie inwentaryzacji drzew wraz z zaleceniami dalszego postępowania wobec nich.

Park w Olszy
Zima w parku w Olszy k/Rogowa.
Szpaler grabowy
Olsza k/Rogowa. Szpaler starych grabów.
Lipa w Olszy
Olsza k/Rogowa. Jedna z pomnikowych lip, w tle sad owocowy.

Wspomnę jeszcze o jednym ważnym wydarzeniu kończącym 1996 rok.

Otóż 30 grudnia o godz. 13,00 odbyło się na terenie Parku im. J. Piłsudskiego, w jego części zwanej „botanikiem”, odsłonięcie kamienia pamiątkowego poświęconego Stefanowi Rogowiczowi – przedwojennemu Naczelnikowi Plantacji Miejskich w Łodzi.  Motorem tego przedsięwzięcia był śp. dr Andrzej Sosnowski, ojciec Księdza Sławomira, tego z Olszy! Legendarny Dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Łodzi. Miałem przyjemność przez wiele lat spotykać Pana Andrzeja m.in. na zebraniach Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ogrodu Botanicznego, w którego skład obaj wchodziliśmy, oraz przy wielu innych okazjach. Był człowiekiem wielkiej kultury osobistej. Z ust jednej z moich starszych Koleżanek dowiedziałem się, że podobno dobrze znał Stefana Rogowicza!

Szkoda tylko, że miejsce to, jak i jego Patron, zostali zapomniani przez władze miasta i dopiero ogłoszony w bieżącym roku Społeczny Rok Stefana Rogowicza ma na celu przywrócić mu należną chwałę jako twórcy nowoczesnej łódzkiej zieleni miejskiej.

Kamień pamiątkowy
Obrośnięty krzewami, niewidoczny kamień pamiątkowy poświęcony S. Rogowiczowi.
Kamień pamięci Rogowicza

Razem z Klimkiem uczestniczyliśmy w tym wydarzeniu!

Ksiądz dr Sławomir Sosnowski, obecnie Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi,  był kapłanem, który odprawił ceremoniał pogrzebowy po śmierci Klimka.

I kolejna przykra wiadomość dotarła do mnie w ostatnim czasie!

28 maja 2021 r. zmarł Janusz Paweł Tryzno – dla przyjaciół i znajomych ….Paweł, Pawko.

Paweł był współzałożycielem Fundacji Correspondance des Arts i Muzeum Książki Artystycznej, kolekcjonerem i pasjonatem starych maszyn drukarskich, wielkim przyjacielem wszystkich, którzy trafiali na ul. Tymienieckiego 24 w Łodzi, a przede wszystkim młodzieży akademickiej różnych uczelni, nie tylko artystycznych i nie tylko łódzkich.

Był artystą, twórcą i animatorem kultury! Był człowiekiem otwartego serca, a jego zaprzyjaźniona z nami firma wydawniczo-drukarska „wymyślała” i wykonywała dla nas wiele rzeczy „wzbogacających” wizerunek naszej firmy na rynku oraz opracowywała i wydawała różne wydawnictwa również dla Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew-NOT!

Zawsze, gdy najczęściej zupełnie przypadkowo wpadałem do piwnicy w Willi H. Grohmana, znajdował chwilę na wypicie ze mną kawy i nigdy nie zapomniał zapytać… 

…„ a jak tam twoje drzewka Marku, jeszcze stoją?”

Tak oto w ciągu krótkiego czasu znacznie opustoszało moje najbliższe otoczenie.

Odeszli z niego dwaj wspaniali ludzie, z których każdy był ważnym, czy to w moim życiu osobistym i zawodowym, czy w historii firmy „Chirurgia Drzew”.

XXX-lecie firmy
Listopad 2015 r. Klimek i Paweł na uroczystości XXX-lecia naszej Firmy w Kościele Środowisk Twórczych w Łodzi. (zdj. Zofia Maślijewicz)

Obaj należeli do tych bliskich mi osób, po których lukę nie sposób będzie zapełnić.

To również znak, że dany nam do wykorzystania czas, płynie nieubłaganie, dlatego jak pisał poeta…               

Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą!

Tekst i zdjęcia (prawie wszystkie): Marek Kubacki

Poprzedni odcinek Opowieści Marka Kubackiego TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *