Kiedy zaglądam do Mapy Drzew Łodzi, zauważam, że osoby aktywnie w nią zaangażowane co i rusz coś „odkrywają” przy okazji inwentaryzowania drzew! A to jakiś rzadki okaz, a to „wiszące ogródki” wyrastające z ich dziupli, czy „współżycie” kilku gatunków drzew na jednym okazie itp..

Dla mnie jest to właśnie to, co uważam za najcenniejsze w całej tej akcji społecznej zainicjowanej przez Szymona i jego Zespół, tworzących tę aplikację.

Bardzo mnie cieszy ta „neoficka” fascynacja tymi odkryciami. Wiem co piszę, bo sam to kiedyś przechodziłem, kiedy kilkadziesiąt lat temu wchodziłem w ten zupełnie dla mnie nowy „świat” drzew!

Dzięki takiemu podejściu i takiemu zaangażowaniu korzystających  z Mapy mieszkańców Łodzi, jest nadzieja, że nie wszystkie stare drzewa znikną pod toporami „miejskich drwali”!

To dzięki takiemu zaangażowaniu mamy już (na czas pisania tego odcinka) zinwentaryzowanych społecznie ponad 11 000 !!!! drzew. Jak na pół roku to wynik całkiem, całkiem… Oby tak dalej!

+++++++++++++++

Zarzekałem się, że nie będę już tak skwapliwie utrzymywał w swoich opowieściach w ich chronologicznych ryzach, ale … jakoś tak ciągnie do zaglądania w kalendarze i notatki, tym bardziej, że robię to już kolejny, trzeci rok i trochę to mi „weszło w krew”!

Uważni Czytelnicy tych opowieści pamiętają, że w części wspomnieniowej dotarłem w poprzednich odcinkach do roku 2005.

Pierwszy jego kwartał to jak zwykle w tym okresie (w naszej firmie już od lat) intensywne prace na terenie cmentarzy w Radomsku, Piotrkowie Tryb., Ozorkowie, Wieluniu oraz w Koszalinie, a także prace na zlecenia różnych AN–ów (Administracji Nieruchomości). Ot, po prostu rutyna… acz wymagająca ciągłej uwagi i ostrożności ze strony naszych pracowników.

Natomiast w II kw., zaraz na jego początku, w kwietniu, nad Łodzią przeszła dosyć silna wichura, powodująca szkody w drzewostanie, głównie wyłamania konarów i gałęzi.

Jedno takie zdarzenie miało miejsce w ogrodzie przy willi łódzkiego fabrykanta Roberta Schweikerta na ul. Piotrkowskiej 262/264, będącej we władaniu Instytutu Europejskiego. O miejscu tym już kiedyś wspominałem.  Poniżej prezentuję kilka zdjęć z usuwania tych szkód przez naszą brygadę, gdyż z uwagi na brak możliwości wjazdu do ogrodu podnośnikiem, można to było robić jedynie metodą pracy „z lin”!

Prace na daglezji
Ogród przy ul. Piotrkowskiej 262/264. Wyłamania konarów w koronie starej daglezji.
Prace na daglezji
Prace na daglezji
Prace na daglezji
Ogród przy ul. Piotrkowskiej 262/264. Usuwanie szkód poburzowych.

Ponieważ szrotówek kasztanowcowiaczek nie próżnował i dotarł nad Bałtyk, w połowie maja pojechałem z jednym pracownikiem szczepić (wtedy jeszcze żelem i z koreczkami zaślepiającymi otwór) drzewa do Koszalina. W ciągu kilku dni poddaliśmy tym zabiegom na terenie miasta kilkaset drzew. Wykonując tam corocznie wiele prac, miałem możliwość bieżącego oglądania efektów tego szczepienia. Ostatni raz było to podczas mojego pobytu latem 2020 roku. Wszystkie zaszczepione drzewa nadal żyły, i wbrew niektórym malkontentom i „znawcom tematu” przez te 15 lat żadne z nich nie uschło!

Kasztanowce w Koszalinie
Widoczna na zdjęciu ściana zieleni to korony kilkudziesięciu drzew rosnących na ul. Zwycięstwa, zaszczepionych w roku 2005 (zdjęcie zrobiono w sierpniu 2020 r.)

Niemal zaraz po powrocie z Koszalina wyruszyłem razem z Klimkiem oraz Koleżeństwem z PTChD do austriackiego Tyrolu i południowych Niemiec (Alpy).

Był to bardzo ciekawy (można by rzec: jak zwykle) wyjazd, zarówno ze względów zawodowych, jak i turystycznych. Mieliśmy okazję poznać m.in. problemy związane z utrzymaniem zieleni w Innsbrucku (Park Miejski Hofgarten, Ogrody Zamku Ambras), dzięki kontaktowi z przedstawicielami tamtejszego zakładu zieleni, problemy związane z ochroną cennych drzewostanów leśnych (rezerwat modrzewia europejskiego oraz jałowca drzewiastego w dolinie rzeki Lech) oprowadzani przez miejscowego leśnika, a także zobaczyć słynne zamki księcia, a następnie Króla Bawarii Ludwika II zwanego Szalonym, w Hochenschwangau, Neuschweistein i Linderhof. Zwieńczeniem tej „alpejskiej” wyprawy były odwiedziny w Salzburgu, rodzinnym mieście Mozarta (Ogrody Mirabel).

Innsbruck
Innsbruck, Austria. Oprowadzani przez Kierownika Zakładu Zieleni po Parku Miejskim Hofgarten mieliśmy możliwość zobaczenia wielu okazałych starych drzew…
Katalpa
…w tym przepięknej, olbrzymiej katalpy, odpowiednio wzmocnionej po wielu „przejściach” w jej długim życiu.
Gigantyczny świerk
Innsbruck, Austria. Gigantyczny świerk w Parku Miejskim Hofgarten.
Dolina rzeki Lech
Aby dotrzeć do rezerwatów w dolinie rzeki Lech, trzeba było przejść wiszącym mostem.
Jałowce drzewiaste
Takie okazałe drzewa zobaczyliśmy w rezerwacie jałowca drzewiastego.
Rezerwat modrzewia
W rezerwacie modrzewia europejskiego dowiedzieliśmy się m.in., że drzewa tamtejsze chronią okoliczne wioski przed lawinami, i to zarówno tymi śnieżnymi, jak i kamiennymi. Opowiadał nam o tym bardzo ciekawie miejscowy leśnik. (zdjęcie u góry).
Ogród Mirabel
Salzburg, Austria. Ogrody Mirabel, a w nich również stare drzewa (m.in. „opatrzona” katalpa, w prawym górnym rogu).
Zamki króla Ludwika II

Może będzie to jedynie refleksja starego człowieka, ale na przykładzie tego wyjazdu (oraz wielu wcześniejszych i późniejszych) po raz kolejny przekonałem się, że możliwość konfrontacji swoich doświadczeń z doświadczeniami innych (również innych nacji) oraz możliwość zobaczenia „w naturze” wielu obiektów (a przy okazji dotknąć, powąchać, posłuchać), przy tym przebywanie w grupie ludzi ogarniętych wspólną pasją, nie da się zastąpić żadną, nawet najnowocześniejszą techniką!!!

+++++++++++++++

Zaraz po powrocie czekało nas wykonanie sporej pracy na terenie prywatnego parku dworskiego położonego niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Mieliśmy tam wypielęgnować oraz ściąć łącznie około 100 drzew. Teren był trudny, podmokły (spory staw z dopływającym ciekiem wodnym). Właściciel nie życzył sobie rozgłosu i robienia jakichkolwiek zdjęć.

Ponieważ nie miałem zamiaru nie dotrzymać tej prośby, stąd nie mam żadnej dokumentacji fotograficznej. Praca nie była jakoś wybitnie ciekawa, więc i niezbyt z tego powodu cierpiałem. Odnotowuję to zdarzenie, jako przykład różnych reakcji naszych klientów, zwłaszcza tych „bardziej majętnych”, bo głównie z ich strony trafiały nam się takie „życzenia”. Komórki z aparatami fotograficznymi nie były jeszcze w takim powszechnym użyciu jak obecnie (czytaj możliwość zrobienia zdjęcia, na przekór i „spod łokcia”).

Niedawno, przy okazji pobytu w pobliżu, podjechałem zobaczyć jak to miejsce wygląda obecnie. Zza ogrodzenia sprawiało wrażenie nieco zaniedbanego.

Skądinąd wiem, że właściciela tego obiektu dotknęła onegdaj wielka tragedia rodzinna.

+++++++++++++++

Późną wiosną (pod koniec czerwca) zostaliśmy włączeni, jako firma, do prac mających na celu rewaloryzację tzw. ogródka dydaktycznego, przy niedawno otwartej po generalnym remoncie i przebudowie Palmiarni w Parku Źródliska I w Łodzi.

Tzw. prace „zielone” (porządkowanie terenu, usuwanie starych zakrzaczeń, zbędnych samosiewów i uschniętych drzew, pielęgnacja pozostałego drzewostanu, a następnie wykonanie trawników i nowych nasadzeń) mieliśmy wykonywać wspólnie z pracownikami Ogrodu Botanicznego, natomiast wszelkie prace pozostałe ( instalacyjno-budowlane) wykonywały firmy „z zewnątrz”. Był to ten jeden z niewielu przykładów w historii naszej firmy, gdzie zeszliśmy „na ziemię” (o naszej filozofii prac już pisałem). Trudno było jednak odmówić uczestniczenia w pracach, w tak „prestiżowym” miejscu w naszym mieście, ale przede wszystkim trudno było odmówić prośbom takim osobom jak ówczesna Pani Dyrektor Ogrodu Botanicznego dr Janina Krzemińska-Freda! Tak naprawdę, to pierwsze rozmowy na ten temat odbyły się zaraz po otwarciu Palmiarni w 2003 roku, m.in. również z jeszcze wtedy piastującą stanowisko Ogrodnika Miasta dr Grażyną Ojrzyńską, na „fali” udanej operacji przesadzenia przez naszą firmę sukulentów. Miasto w tym czasie musiało „dogadać się”, co do praw własnościowych tego miejsca z Uniwersytetem Łódzkim, który był we władaniu tego ogródka, stąd m.in. jego nazwa – ogródek dydaktyczny, bo w nim m.in. studenci tej uczelni zdobywali kiedyś wiedzę przyrodniczą!

Prace te kontynuowane były jesienią i trwały do września 2006 r., kiedy to został ogródek oficjalnie otwarty, jako nierozerwalnie już teraz związany z Palmiarnią (do tego czasu był niedostępny dla postronnych odwiedzających, czy to park, czy palmiarnię).

 O tych pracach napiszę więcej w kolejnym odcinku, a teraz prezentuję Państwu kilka zdjęć, na których widać jego stan przed rewaloryzacją we wrześniu 2005 r. Dodam, że ten stan był również niejako „pokłosiem” kilkuletnich prac remontowych w Palmiarni.

Ogród przy palmiarni
Ogród przy palmiarni
Ogród przy palmiarni
Ogród przy palmiarni
Ogród przy palmiarni
Ogród przy palmiarni

Wydaje mi się, że tylko w moim archiwum znajdują się takie zdjęcia, sprzed lat, tego obiektu. 

++++++++++++++++++

Późnym latem 2005 roku otrzymaliśmy zlecenie na wykonanie prac pielęgnacyjnych przy kilkunastu pomnikach przyrody na terenie całego miasta. Były to głównie cięcia sanitarne wraz z oczyszczeniem otoczenia z samosiewów krzewów i drzew, stąd brak w moim archiwum zdjęć z tego okresu (robiłem już wtedy zdjęcia przede wszystkim drzew i zabiegów „nietuzinkowych”) .

Kiedy odnalazłem adres jednego z tych miejsc, nieco odległego od centrum, gdzie nie byłem od wielu lat, pojechałem zobaczyć jak wyglądają te drzewa obecnie, tym bardziej, że była to grupa czterech drzew – dębów szypułkowych. Ul. Olechowska 56 – tam te drzewa rosły i …nadal rosną w dobrej kondycji, choć mocno „zasłonięte” gęstwiną samosiewów rosnących pod ich koronami. Niektóre, z tych młodych drzew zaczynają już mocno wrastać w korony starych dębów, widać też susz i wyłamania w koronach drzew pomnikowych. Każdy z tych dębów ma grubo ponad 300 cm w obwodzie i razem stanowią bardzo cenny obiekt przyrodniczy, szkoda, że zaniedbany i stąd m.in. mniej widoczny! 

Grupa dębów
Łódź, ul. Olechowska 56. Grupa dębów.
Grupa dębów
Łódź, ul. Olechowska 56. „Ukryte” wśród samosiewów piękne, okazałe pnie drzew!
Grupa dębów
Łódź, ul. Olechowska 56. Korona skrajnego, „ najszczuplejszego” i jedynego widocznego w całości drzewa, osiąga średnicę 25 m.

Nie wiem czyją własnością jest aktualnie teren, na którym rosną te drzewa, ale jeśli włada nim Miasto Łódź, to warto byłoby zadbać o te drzewa i ich otoczenie, tworząc z nich nawet jedną z atrakcji turystycznych naszego miasta, bo są tego warte!!!

Tekst i zdjęcia: Marek Kubacki 

Poprzedni odcinek Opowieści Marka Kubackiego TUTAJ.

Pierwszy odcinek TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *