W tym odcinku chciałbym przedstawić dwa tematy dotyczące drzew, będące jakby na odległych biegunach ich życia, a łączy je oczywiście…człowiek i jego ingerencja w ich życie!
W trakcie jednej z moich prelekcji wspomniałem, że istnieje określenie „drzewo ocalałe – hibaku-jumoku”, które powstało w Japonii, kiedy okazało się, że po wybuchu bomb atomowych w Hiroszimie i Nagasaki, pośród zgliszczy tych miast, odnaleziono pokaleczone ale… żyjące drzewa, którymi się zaopiekowano! Dzięki temu części z nich przedłużono znacznie życie, a niektóre żyją do dnia dzisiejszego (odsyłam do zasobów internetowych)!
Na własne potrzeby zmodyfikowałem to określenie dla drzew w naszym mieście, które przeszły silny stres spowodowany różnymi czynnikami, głównie w wyniku prowadzonych w ich pobliżu dużych inwestycji, i nazywam je „drzewami przetrwania”. Obserwuję niektóre od lat pod kątem ich właściwości „regeneracyjnych” oraz czasu, jaki potrzebowały (potrzebują) na wyjście ze takiego stresu!
+++++++++++++++
Pozwolę sobie teraz podzielić się z Państwem kilkoma refleksjami na ten temat.
Tym bardziej, że materiału dla takich obserwacji na terenie naszego miasta, zwłaszcza w ostatnim czasie, bardzo przybywa! Tylko jedna z aktualnych inwestycji przy ul. Wojska Polskiego spowoduje, że kilkaset drzew długo będzie w stanie silnego stresu, a część z nich niestety tego nie przetrwa. Moim zdaniem (obym się mylił) duża część!
Takim moim pierwszym łódzkim ”drzewem przetrwania” był – jest – dąb rosnący w pobliżu „wielkiej trójcy wieżowców” przy Al. Piłsudskiego. Przeżył on dwukrotnie silny stres, raz podczas budowania tej ściany budynków w latach 70-tych XX w., a drugi raz już w XXI w., kiedy obok przebudowywano trasę W-Z i wykonano głębokie wykopy pod nowy tunel drogowy. Oczywiście w międzyczasie był poddawany różnym zabiegom (głównie korekty korony i cięcia sanitarne). Wygląda na to, że po tych przejściach jego życie się ustabilizowało i aktualnie wygląda bardzo dobrze.
Drugim z moich łódzkich „drzew przetrwania” jest sosna czarna rosnąca przy al. Kościuszki, aktualnie tuż za nowo wybudowanym wieżowcem. W przeciwieństwie do opisanego wyżej dębu jest w fazie głębokiego stresu spowodowanego trwającą przez kilka lat obok niej budową. Stan jej oceniam aktualnie na … „poważnie zagrożona”.
Mocno jej kibicuję, aby przeżyła, bo wiele lat temu (pod koniec lat 80-tych XX w.) firma nasza wykonywała przy niej prace pielęgnacyjne.
I jeszcze jeden przykład z mojej prywatnej listy „łódzkich drzew przetrwania”.
Kilka lat temu zostałem poproszony o sporządzenie opinii nt. drzew rosnących na zieleńcu będącym „we władaniu” jednej z dużej sieci hipermarketów, mających swój obiekt przy ul. Limanowskiego w Łodzi. Pośród kilku rosnących tam drzew, jedno budziło wyjątkowe obawy ze strony właściciela sąsiadującej z nim posesji prywatnej, na której mieści się zakład usługowy. Chodziło o sporych wymiarów dęba szypułkowego, który poza tym, że rósł bezpośrednio przy ścianie jego budynku, to jeszcze miało na pniu wielką bliznę, budzącą obawy tego Pana, że może to zagrażać jego obiektowi i wnosił o jego usunięcie!
+++++++++++++++++++
Drugim „wiodącym” tematem tego odcinka, jakim chciałbym Państwa zainteresować, jest (nie)świadomy(?) wandalizm dotyczący drzew, z jakim się spotykałem i nadal spotykam będąc w tzw. terenie. Przy czym pominę tutaj „spektakularne” niszczenie drzew w różnych „ważnych miejscach” często za przyzwoleniem władz i (lub) społeczeństwa, o których już wielokrotnie wspominałem. Tym razem skupię się na objawach ludzkiej głupoty!
Pierwszy przykład pochodzi ze wsi Wołyń w gminie Zgierz. Rośnie tam na polach klon pospolity – pomnik przyrody. Cóż z tego, że prawem chronione to drzewo, skoro jakiś nieodpowiedzialny i pozbawiony skrupułów człowiek urządził sobie na nim „ambonę” do polowania na dziki, montując m.in. na jego pniu „zmyślną” drabinę, pozwalającą na wchodzenie w jego koronę, a w jej środku wyciął kilka grubych konarów, aby wytworzyć miejsce do posiadywania (ową ambonę).
Te uszkodzenia pokazano mi w grudniu 2020 roku. Drzewo to jest mi o tyle bliskie, że kilka lat wcześniej robiliśmy przy nim zabiegi pielęgnacyjne (głównie c. sanitarne), a obok na innym, też pomnikowym, również wzmocnienie w koronie.
Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził jak ono wygląda obecnie, stąd pojechałem tam w ostatnim dniu sierpnia 2022 r. Dolna część tej „drabinki” została zdemontowana, zostało kilka „pętli” w górnej części pnia i w koronie. Wycięte wtedy „gniazdo” w środku korony widać nadal wyraźnie, natomiast pokrój korony tego drzewa jest nadal bardzo imponujący.
Mam nadzieję, że zostanie ono już pozostawione w spokoju i nie będzie świadomie niszczone przez człowieka! Obawy moje budzi jednak fakt, że zarówno z niego, jak i z rosnącego niedaleko drugiego klona – też pomnika przyrody – zostały usunięte tabliczki informujące o statusie prawnym tych drzew. Walające się pod drzewem resztki jednej z nich zabrałem ze sobą.
+++++++++++++++++
Kolejny przykład dotyczący ludzkiej głupoty, skutkującej zniszczeniem drzewa, wynika z braku wiedzy i umiejętności wykonywania przy nich prac, a przede wszystkim jest przykładem braku nadzoru nad tymi pracami! To zniszczenie spowodowano wczesną wiosną 2022 r., jeszcze w stanie bezlistnym. Trzeba przyznać, że nie tylko mnie ten fakt oburzył, bo wzmiankę o nim, wraz ze zdjęciem, znalazłem któregoś letniego dnia na fB Społecznych Opiekunów Drzew.
Dotyczy lipy srebrzystej rosnącej na rogu ul. Łąkowej i ul. Andrzeja Struga, na obszernym skwerze. Było to okazałe, wręcz wzorcowe drzewo tego gatunku, z piękną, równomierną, pełną i przede wszystkim zdrową koroną. Mam w swoim archiwum jego zdjęcie sprzed kilku lat, kiedy postanowiłem uwiecznić na zdjęciu to tak ładne drzewo.
Piszę było, bo po przeprowadzonych przy nim „zabiegach” znacznie straciło na urodzie, a efekty tych zniszczeń, w wyniku wykonania tych niepotrzebnych i niczym nie uzasadnionych cięć, będą mieć wpływ na systematyczne pogarszanie się jego stanu zdrowotnego w kolejnych okresach jego życia!
Kilka poniższych zdjęć zrobiłem 6 marca 2022 r. Pokazują poziom, jaki prezentują obecni „pożal się Boże” wykonawcy, oraz brak nad nimi nadzoru!
Myślałem z początku, że te stojące pod jej koroną szafki z instalacjami były tego powodem, ale na zdjęciu tego drzewa z jesieni 2018 roku, szafki już były. Zastanawiałem się, komu te konary mogły przeszkadzać i doszedłem do wniosku (a raczej jestem tego pewien!), że przeszkadzały one osobom, które zajmują się utrzymaniem tego terenu zieleni, np. w koszeniu go traktorem lub podjeżdżaniem samochodem w trakcie np. zbierania śmieci (widziałem tam samochód i zbierających śmieci mężczyzn – zdjęcie powyżej).
Na kilku następnych zdjęciach, zrobionych w sierpniu 2022 r., pokazuję efekty nieodpowiedzialnych i wynikających jedynie z ludzkiej głupoty (i totalnej niewiedzy) szkodliwych działań przy drzewie.
Jest to wręcz „kliniczny” przykład zupełnego braku wiedzy i umiejętności z zakresu pracy przy drzewach. Tak to jest, gdy tego typu prace wykonują tzw. wielozawodowcy, aktualnie chyba dominująca kategoria pracownika, w firmach zajmujących się zielenią w mieście.
Takie mam wrażenie widząc to, co codziennie spotykam na naszych skwerach i ulicach. Ja wiem, że obecnie bardzo trudno znaleźć na rynku pracy fachowców, ale czy to może być wytłumaczeniem bezmyślnego działania? Ja tego nie przyjmuję do wiadomości!
Dla mnie jest to ewidentne, co najmniej, uszkodzenie drzewa!
Mimo to jestem głęboko przekonany, że znajdzie się niejedna „ważna” osoba, która stwierdzi, że tak nie jest, bo nie zostało usunięte więcej niż 30% korony drzewa, jak mówi nasza „mądra” ustawa – prawo ochrony przyrody.
+++++++++++++++++
Przedstawione powyżej przykłady, to jedynie drobny ułamek tego, co spotyka codziennie nasze, głównie miejskie, drzewa i to nie za przyczyną „nieokiełznanej przyrody”, ale za przyczyną nas, podobno myślących (?)… ludzi!
Tekst i zdjęcia: Marek Kubacki
Poprzedni odcinek Opowieści Marka Kubackiego TUTAJ.
Pierwszy odcinek TUTAJ.