Najstarsze w Łodzi miłorzęby rosną w parku Źródliska II. Właśnie przebarwiły się na żółto i wyglądają niezwykle efektownie. Warto zobaczyć na własne oczy. Trochę wczorajszych zdjęć.



W parku Źródliska II są dwa pomnikowe okazy: większy męski i mniejszy żeński.





O miłorzębach, również tych ze Źródlisk, pisałam obszernie w ubiegłym roku TUTAJ. Jest także o walorach kulinarnych i właściwościach leczniczych.







Osnówki otaczające nasiona miłorzębu znane są z tego, że rozkładając się cuchną wyjątkowo paskudnie. Dlatego unika się sadzenia okazów żeńskich. Z drugiej strony orzeszki miłorzębowe słyną w krajach Azji wschodniej jako lek, afrodyzjak i kosztowny przysmak. Orzeszki miłorzębowe tak naprawdę nie są wcale orzeszkami, ale taka nazwa lepiej brzmi niż gametofit żeński.

Po usunięciu osnówek orzeszki miłorzębowe przypominają z wyglądu orzeszki pistacjowe. Na surowo są toksyczne. Można je uprażyć w piekarniku w temperaturze 150oC przez pół godziny. Mają oryginalny smak, który kojarzy się trochę z gotowaną młodą soją (emadame), a trochę z parmezanem. Podobieństwo do serów podkreśla specyficzny zapach kwasu masłowego. Nie wolno jeść miłorzębowych orzeszków zbyt dużo na raz. Wyłuskane prażone nasiona zmiksowane z oliwą i szczyptą soli dają niezłe smarowidło do pieczywa.