Owoce w zieleni miejskiej to temat szeroki. Pozostałości dawnych sadów na osiedlach, kłopotliwe gnijące jabłka i gruszki, mirabelki spadające na samochody. Drzewa i krzewy ozdobne o jadalnych owocach sadzone w parkach i w zieleni miejskiej, które niby znamy, a rzadko zbieramy owoce. Mają z nich pożytek ptaki, owady i inne zwierzęta. Wreszcie proste w obsłudze drzewa i krzewy owocowe mało znane, albo takie o których nie wiemy, że ich owoce są jadalne. Nowoczesna zieleń miejska powinna być projektowana w miarę możliwości zgodnie z zasadami permakultury. Ogród permakulturowy projektuje się tak, aby funkcjonował w harmonii z naturą na trzech zasadach etycznych: troski o ziemię, troski o ludzi oraz zwrotu nadmiaru. Drzewa i krzewy owocowe uprawiane bez chemikaliów to ważny element ogrodu permakulturowego. Zamiast sadzić rośliny o funkcji wyłącznie ozdobnej warto łączyć piękne z pożytecznym dostarczając darmowego pokarmu mieszkańcom miasta: ludziom i zwierzętom.

Dziko rosnące owoce zawierają z reguły więcej dobroczynnych substancji aktywnych biologicznie niż te pochodzące z sadów i ogrodów. Mniej w nich natomiast rozmaitych pestycydów i nawozów pochodzenia chemicznego, bez których sadownicy nie wyobrażają sobie życia. Ważne by zbierać tylko owoce dobrze znane i rosnące w oddaleniu od źródeł zanieczyszczeń. Nie powinno się sadzić drzew i krzewów o opadających owocach przy drogach, chodnikach, parkingach, ścieżkach, śmietnikach.

Dziwi mnie, że tak rzadko stosuje się w zieleni miejskiej pnącza, szczególnie te o jadalnych owocach. Należy do nich aktinidia ostrolistna (Actinidia arguta) pochodząca z Dalekiego Wschodu. Owoce aktinidii to pyszne mini kiwi wielkości agrestu, bardzo bogate w witaminy, jadalne na surowo lub w przetworach. Są odmiany o owocach zielonych lub czerwonych. Pnącze rośnie silnie, owija się wokół podpór. Może być sadzona przy siatce, na pergolach, konstrukcjach przyściennych. Dla dobrego owocowania wymaga stanowisk ciepłych, nasłonecznionych, osłoniętych, gleb żyznych, wilgotnych, ale przepuszczalnych. Zaczyna owocować 3-4 lata po posadzeniu. Owoce dojrzewają we wrześniu i październiku. Daje około 10-20 kg owoców z jednej rośliny. Pnącze dwupienne, należy sadzić obok siebie rośliny męskie i żeńskie (na plantacjach sadzi się jedną roślinę męską na 6-8 roślin żeńskich). Warto poszukać polskiej odmiany żeńskiej wyhodowanej przez Mirosława Zaniewskiego SCARLET SEPTEMBER KIWI 'Mirzan’ o bardzo słodkich czerwonych owocach.

Aktinidia pstrolistna (Actinidia kolomikta) jest pnączem szalenie ozdobnym. Liście wyglądają jak częściowo zanurzone w białej i różowej farbie. Dorasta do 2-3 m wysokości. Plony są mniejsze niż w przypadku aktinidii ostrolistnej. Istnieje świetna polska odmiana 'Dr Szymanowski’, żeńska z cechami dwupłciowości. Została wyselekcjonowana przez polskiego dendrologa Tadeusza Szymanowskiego, nazwana przez jego syna Bartłomieja Szymanowskiego, a wprowadzona do sprzedaży w 1995 r. przez Szczepana Marczyńskiego. Mimo że jest to odmiana dwupłciowa warto posadzić obok osobnika męskiego, np. polskiej odmiany 'Adam’. Aktinidię (zwłaszcza pstrolistną) trzeba chronić przed kotami, które czują do niej miętę i mogą wydrapywać korzenie.

Świdośliwy (Amelanchier) należą do rodziny różowatych i są blisko spokrewnione z aronią. Znanych jest około dwóch tuzinów gatunków, często trudnych do odróżnienia nawet dla botaników. Zdecydowana większość gatunków pochodzi z Ameryki Północnej.

Wyhodowano mnóstwo mieszańców oraz odmian ozdobnych i owocowych. Świetne zarówno jako rośliny soliterowe do parków, jak też do przydomowych ogródków. Wykorzystywane są również do nasadzeń grupowych oraz jako rośliny żywopłotowe. Niekłopotliwe w uprawie. Nie sadzić w krajobrazie otwartym ze względu na potencjalną inwazyjność niektórych obcych gatunków świdośliwy.

Owoce świdośliwy są wielkości borówek, początkowo czerwone, po dojrzeniu granatowoczarne do ciemnopurpurowych, niekiedy pokryte sinawym nalotem woskowym. Dojrzewają wcześnie, w czerwcu i lipcu, stąd ich angielska nazwa Juneberry (czerwcowa jagoda). Bardzo smaczne, mają cenne właściwości lecznicze. Suszone owoce można stosować podobnie jak rodzynki, stąd w centrach ogrodniczych bywają oferowane jako „rodzynkowy krzew”. Owoce świdośliwy są przysmakiem ptaków, dlatego należy spieszyć się ze zbiorem, bo plon może zniknąć w ciągu jednego dnia.

W zieleni miejskiej najczęściej sadzi się świdośliwę Lamarcka (Amelanchier lamarckii), która ma młode liście z czerwonym odcieniem. Bardzo smaczne owoce produkuje świdośliwa olcholistna (Amelanchier alnifolia).

Aronii czarnej (Aronia melanocarpa) nie trzeba przedstawiać. Pochodzi z Ameryki Północnej, a z uwagi na plenność i łatwość uprawy błyskawicznie rozgościła się na polskich plantacjach. Owoce są cierpkawe na surowo, ale świetnie nadają się na przetwory. Powinna być częściej sadzona w parkach i zieleni osiedlowej – wraz z innymi atrakcyjnymi gatunkami aronii o jadalnych owocach, jak aronia śliwolistna (Aronia x prunifolia).

Berberysy to cierniste krzewy często sadzone w parkach i zieleńcach. Naszym rodzimym gatunkiem jest berberys pospolity (Berberis vulgaris), którego purpurowe, eliptyczne owoce zebrane w gronka dojrzewają we wrześniu i październiku. Oprócz berberysu pospolitego uprawia się wiele gatunków obcego pochodzenia oraz mieszańców ozdobnych.

Młode liście berberysu wiosną, jeszcze nie w pełni wyrośnięte, są godnym zainteresowania dodatkiem do sałatek i zup. Mają kwaskowy smak podobny do szczawiu. Wyciągi z liści, kory, korzeni berberysu stosuje się w ziołolecznictwie w zakażeniach bakteryjnych, gdyż dzięki zawartości alkaloidu berberyny wykazują właściwości antybiotyczne. Preparatów z kory i korzeni używać należy ściśle według wskazań fitoterapeuty, gdyż wykazują toksyczne właściwości.

Wszystkie berberysy mają jadalne, chociaż mocno kwaśne owoce – stąd w dawnej Polsce berberys nazywano kwaśnicą. Dopiero po przymrozkach ich smak się poprawia i nadają się do jedzenia na surowo. Owoce berberysu są doskonałym źródłem witamin i kwasów organicznych. Gaszą pragnienie, wzmacniają mięsień sercowy, obniżają gorączkę, działają przeciwzapalnie i żółciopędnie. Owoce można zamrażać lub suszyć, a zimą zaparzać z suszu herbatkę. Z berberysu przyrządzano dawniej konfitury i galaretki, wina i nalewki.

Pigwowiec japoński (Chaenomeles japonica) jest niskim krzewem często sadzonym w zieleni miejskiej ze względu na niesłychanie atrakcyjne kwitnienie. Chętnie zbierane są również żółte wyjątkowo aromatyczne owoce pigwowca. Koneserzy uważają, że to jeden z najlepszych surowców na nalewki owocowe.

Niekiedy spotyka się w zieleni miejskiej oprócz niskiego pigwowca japońskiego również dorodnego, dorastającego do 2 m wysokości pigwowca okazałego (Chaenomeles speciosa) oraz mieszańca obu wspomnianych dalekowschodnich gatunków – pigwowca pośredniego (Chaenomeles x superba). Wyhodowano mnóstwo atrakcyjnych odmian ozdobnych pigwowców.

Rzadko spotyka się w zieleni miejskiej w Łodzi bardzo ładne derenie kousa (Cornus kousa), krzewy ozdobne i owocowe pochodzenia azjatyckiego, dorastające do kilku metrów wysokości. Gatunek ten ma wprawdzie kwiaty małe, niepozorne, barwy zielonkawożółtej, lecz wyposażone w ozdobne duże białe podsadki (u odmiany 'Satomi’ różowe). Znana jest odmiana chińska derenia kousa charakteryzująca się silniejszym wzrostem, większymi podsadkami i owocami.

Owoce derenia kousa przypominają maliny i są jadalne. Różnej wielkości, przy czym te większe są na ogół smaczniejsze. Smak zmienia się z krzewu na krzew – niektóre owoce mają atrakcyjny smak pośredni między mango a ananasem, inne są bez smaku, a jeszcze inne bywają gorzkie. Jadalne na surowo, gdyż po ugotowaniu kolor staje się brzydki, ścierkowy. Być może są dostępne w szkółkach wyselekcjonowane odmiany o smacznych owocach.

Dereń jadalny (Cornus mas) dość często można spotkać w łódzkich parkach, rzadziej wśród zieleni osiedlowej. Pokrywa się żółtymi kwiatami bardzo wcześnie, już na przedwiośniu, w marcu i kwietniu, przed rozwojem liści.

Jajowatego kształtu czerwone owoce derenia jadalnego o szlachetnym wytrawnym smaku dojrzewają jesienią. Zawierają dużo garbników, dlatego trzeba zbierać je w pełni dojrzałe, w przeciwnym razie są cierpkie. Istnieją odmiany uprawne o słodkich owocach. Można jeść na surowo, zamrażać, suszyć, robić różne przetwory. Owoce derenia znikają błyskawicznie spod parkowych krzewów za sprawą amatorów wspaniałej nalewki (tzw. dereniówki). Dereniówka nie tylko dobrze smakuje, ale działa rozgrzewająco i jest świetna na przeziębienie – podobnie jak malinówka.

Dość często spotyka się w zieleni miejskiej różne gatunki głogów (Crataegus). Oprócz gatunków krajowych w łódzkich parkach można spotkać północnoamerykański głóg szkarłatny (Crataegus coccinea) o dużych czerwonych owocach przypominających rajskie jabłuszka. Owoce dojrzewają i opadają we wrześniu. To cenny pokarm dla ptaków i ludzi. Są nieco kwaśne i mączyste, można je jeść na surowo albo przeznaczyć na przetwory.

Na zdjęciu powyżej głóg z Ogrodu Botanicznego w Łodzi o żółtych miękkich owocach dojrzewających w końcu lata. Być może jest to głóg Watta (Crataegus wattiana) lub głóg ałtajski (Crataegus altaica). Owoce różnych gatunków głogu to cenny łagodny środek nasercowy polecany szczególnie osobom starszym, w miażdżycy czy nadciśnieniu, poprawiający pracę mięśnia sercowego.

Oliwnik baldaszkowy (Elaeagnus umbellata) nie jest krzewem popularnym w zieleni miejskiej w Łodzi, choć wydaje się bardziej efektowny od częściej spotykanego oliwnika wąskolistnego (Elaeagnus angustifolia L.). Jesienią oliwnik baldaszkowy przyciąga uwagę masą atrakcyjnych czerwonych owoców, które wyglądają jak pomalowane brokatowym lakierem do paznokci. Owoce oliwnika baldaszkowatego są jadalne na surowo i w przetworach, zawierają wielokrotnie więcej likopenu niż pomidory. Likopen jest pomarańczowoczerwonym naturalnym barwnikiem z grupy karotenoidów o silnych właściwościach przeciwutleniających. Więcej o oliwniku baldaszkowym przeczytacie TUTAJ.

Dziko rosnący nad Bałtykiem rokitnik zwyczajny (Hippophae rhamnoides) znajduje się pod ochroną, ale można zbierać owoce z krzewów uprawianych w całym kraju lub zdziczałych. Owoce dojrzewają zazwyczaj we wrześniu. Są jaskrawopomarańczowe, jajowate, soczyste, trochę śluzowate, kwaśne z gorzkawym posmakiem, wydzielają ostry ananasowy zapach. Nie są zbyt smaczne na surowo, ale w przetworach wprost wyborne. Uzyskuje się z nich soki, przeciery, galaretki, mrożonki i inne specjały.

Owoce rokitnika zawierają wyjątkowo dużo tłuszczu (zarówno miąższ jak i nasiona), witamin i innych cennych związków. W 100 g owoców znajduje się 5-6 dziennych dawek prowitaminy A, do 10 dziennych dawek witaminy C, bardzo wiele witaminy E, witamin z grypy B oraz mikroelementów. Nic dziwnego, że przez różne narody były uważane za uniwersalny lek. Tybetańska medycyna wykorzystywała rokitnik „od korzeni po nasiona”. Zbiór owoców to praca bardzo żmudna i niewdzięczna – mają bardzo krótkie szypułki, siedzą na kłujących gałązkach po kilkanaście-kilkadziesiąt sztuk, wprost oblepiając pędy, i łatwo pękają, a sok pryska wokół. Wyhodowano odmiany owocowe, ponoć niektóre o łatwiejszych w zbiorze owocach. Uważam, że takie odmiany warto sadzić masowo w zieleni miejskiej.

Morwa biała (Morus alba) jest krzewem lub małym drzewem sprowadzonym z Azji na potrzeby hodowli jedwabników. Dość pospolita w zieleni miejskiej, zwykle niedoceniana, traktowana pogardliwie podobnie jak mirabelki. Tymczasem daje świetne jadalne owoce różnej barwy (białe, różowe, do prawie czarnych), uwielbiane również przez ptactwo. Herbatka z liści morwy zdobyła popularność jako ziołowy środek obniżający poziom cukru we krwi i zmniejszający apetyt.

Śliwa wiśniowa (Prunus cerasifera) zwana mirabelką to jeden z najpopularniejszych krzewów owocowych w łódzkiej zieleni miejskiej, ostatnio niesłusznie likwidowany na osiedlach. Oskarżany o śmiecenie owocami. Śliweczki to jeden z najcenniejszych miejskich pokarmów – najlepszy opis jaki znalazłam jest TUTAJ. Dodam, że wiosną na naszych ulicach okryte białym lub różowym kwieciem śliwy wiśniowe to widok godny japońskiego święta kwitnącej wiśni.

Porzeczka złota (Ribes aureum) pochodzi z Ameryki Północnej, a u nas jest często sadzona jako roślina ozdobna. Kwitnie wiosną bardzo obficie na żółto. Owoce są podobne do owoców popularnej porzeczki czarnej, dojrzałe są słodkie i smaczne. Podjadam z żywopłotów na sąsiednim osiedlu. Można przyrządzać z owoców dżemy, konfitury, galaretki, przeciery tak samo jak z porzeczki czarnej.

Róże botaniczne są niedoceniane w zieleni miejskiej w Łodzi – mam nadzieję, że to się zmieni. Wiele ciekawostek o owocach róż znajdziecie TUTAJ. A na zdjęciu powyżej kolczasty owoc róży kasztanowej (Rosa roxburghii) pochodzącej z Chin, którą jestem zafascynowana. Ten gatunek dorasta do 2 m wysokości.

Bez czarny (Sambucus nigra) jest krzewem, rzadziej niedużym drzewem, wyróżniającym się specyficznym zapachem. Nie należy mylić go z „bzem” ogrodowym, czyli lilakiem. Czarny bez jest bardzo pospolity, rośnie w lasach, zaroślach, parkach, przy zabudowaniach. Kremowe kwiaty o duszącej woni zebrane w płaskie baldachy ukazują się w maju i czerwcu. Drobne, czarne, błyszczące owoce dojrzewają we wrześniu. Trzeba je zbierać w pełni dojrzałe – zielone są trujące (zawierają cyjanowodór). Na surowo owoce czarnego bzu nie nadają się do jedzenia, mają mdły smak. Warto jednak spróbować przetworów z bzu lub dodawać suszone owoce do owocowych herbatek (polecam mieszankę z suszonych owoców bzu czarnego, owoców dzikiej róży, liści poziomki i liści czarnej porzeczki). Owoce do suszenia należy oddzielić od szypułek, rozłożyć pojedynczą warstwą na papierze i zostawić na kilka dni w przewiewnym miejscu, a następnie dosuszyć w słabo nagrzanym piekarniku. Przechowywać w zamkniętych słoikach. Zarówno kwiaty, jak i owoce czarnego bzu są szeroko znane ze swoich właściwości leczniczych. W średniowieczu uważano, że codzienne spożywanie owoców gwarantuje długowieczność. Szkoda, że w Łodzi rzadko spotyka się efektowne odmiany ogrodowe bzu czarnego o kolorowych liściach.

Cytryniec chiński (Schisandra chinensis) od dawna należy do moich ulubionych roślin. Jest wijącym się aromatycznym pnączem, które można sadzić przy podporach w parkach i zieleni osiedlowej – podobnie jak aktinidię. Jest cennym środkiem adaptogennym. Rdzenni mieszkańcy Dalekiego Wschodu zabierali ze sobą w tajgę suszone owoce cytryńca, zwiększające wytrzymałość i ostrość wzroku na długotrwałych polowaniach w trudnym terenie, pozwalające długo obchodzić się bez pożywienia i odpoczynku. Dla zachowania sił wystarczy spożyć dziennie 0,5-1 g sproszkowanych nasion cytryńca, albo kilkanaście suszonych lub garść świeżych owoców. W warunkach wysokogórskich cytryniec wzmacnia zdolność do wysiłku: rosyjscy alpiniści przed wspinaczką z pędów i liści cytryńca przygotowują odwary dodające sił, poprawiające refleks i koncentrację, pomagające przystosować się do zmniejszonej ilości tlenu w powietrzu i obniżonego ciśnienia atmosferycznego. Suszone liście cytryńca dają napar o smaku i właściwościach lepszych niż herbata. Cytryniec jest godny jak najszerszego rozpowszechnienia.

Kalina koralowa (Viburnum opulus) jest rodzimym krzewem ozdobnym i owocowym. Owoce – krwistoczerwone, szkliste, kuliste pestkowce o średnicy 8–10 mm, dojrzewają na przełomie sierpnia i września, długo utrzymują się na gałązkach, czasem przez całą zimę. W miąższu znajduje się jedna pestka czerwonej barwy, okrągła i płaska. W krajach słowiańskich, a szczególnie na Ukrainie i w Rosji, owoce kaliny cieszyły się popularnością jako składnik deserów. Na święta pieczono z kalinowym nadzieniem pierogi, placki oraz watruszki, czyli okrągłe bułeczki drożdżowe. Jeszcze nie tak dawno kalina zastępowała rodzynki. Dodawano ją do ciasta przy wypieku chleba (tzw. kalinownika). Mieszano owoce kaliny w świątecznych wypiekach z makiem i przetartymi gruszkami, albo z duszoną dynią. Przyrządzano kwas kalinowy, konfitury, soki, syropy, galaretki i kisiel kalinnik na owsianej mące słodzony miodem. Robiono z kaliny nalewki i likiery. Kiszono owoce razem z kapustą. Z soku wytwarzano marmoladę (z dodatkiem jabłek) i pastyłę, czyli coś w rodzaju tzw. skórki owocowej. Nie było chaty, gdzie na strychu nie wisiałyby kiście owoców kaliny. Podskubywano je na rozgrzewkę po powrocie z mrozu czy z łaźni. Obecnie kalinę zastąpiły egzotyczne owoce z marketów, dostępne również zimą. Więcej o kalinie koralowej przeczytacie TUTAJ.

Kalina sztywnolistna (Viburnum rhytidophyllum) pochodzi z Chin. W Łodzi piękne wiekowe okazy rosną w parku im. Matejki. Tworzą owoce drobne, jajowate, początkowo czerwone, w pełni dojrzałe czarne i lśniące, zebrane w mniej lub bardziej gęste owocostany. Brak informacji czy owoce są jadalne lub mają właściwości lecznicze. Różnie bywa z kalinami, niektóre bywają toksyczne. W jednym z rosyjskich podręczniku dendrologii znalazłam wzmiankę, że owoce kaliny sztywnolistnej są jadalne i słodkie. Szybko znikają z krzewów – pewnie za sprawą ptaków. Należy sadzić co najmniej dwa osobniki (różne klony) obok siebie, bo kaliny są często samosterylne i jedna słabo owocuje.
Znam większość tych owoców i też je zbieram.