O kwitnących na niebiesko cebulicach w parku im. Klepacza pisałam już wiele razy (więcej informacji wpis z 2019 r.).
Ale każdego roku na początku kwietnia trzeba to jeszcze raz zobaczyć.
Przedstawiam bohaterki:
Park im. ks. bp. Michała Klepacza (dawniej park. im. St. Worcella) to niewielki park położony blisko centrum Łodzi, obok hal Expo, kilkaset metrów od ulicy Piotrkowskiej i łódzkiej katedry. Od 2017 r. jest własnością Politechniki Łódzkiej. Park słynie z osobliwości dendrologicznych, ale przede wszystkim z masowo kwitnących każdej wiosny na trawnikach bylin cebulowych: cebulicy syberyjskiej i śnieżnika lśniącego.
Dąb szypułkowy “Fabrykant”, zwany też “Jagoszem”, to obok cebulic najważniejsza atrakcja parku Klepacza.
Jaka to obłuda i małostkowość i zapyziałość i klerykalizm wyszły z władz miasta Łodzi ze zmianą nazwy parku Stanisława Worcella. Jak już patriota polski, obszarnik z Ukrainy, żołnierz wojska polskiego w powstaniu 1831 r., kawaler Orderu Krzyża Srebrnego Virtuti Militari, uchodźca na Zachód spod represji cara Mikołaja I, wywłaszczony z ale i socjalista i mason – raził w prawicowe oczęta, to trzeba było być prawym i sprawiedliwym i nazwać park nazwiskiem Richterów, założycieli parku, inwestorów trzech pałaców i fabryki, właścicieli tego obszaru Łodzi do końca II wojny. A nie katabasa z Warszawy, Wilna, Białegostoku, Lublina, który miał więcej wspólnego z Watykanem niż z Łodzią, nawet jako biskup. Ale gdzie spodziewać się przyzwoitości po kołtuńskiej prawicy łódzkiej. Skandal i zwyczajne świństwo.