Zdarza się, że świeżo posadzone młode drzewka mimo stworzenia pozornie dobrych warunków nie chcą rosnąć i stopniowo zamierają. Przyczyną może być zbyt głębokie posadzenie. Szczególnie dotyczy to drzew zakupionych z gołym korzeniem lub balotowanych. Sadzeniem zajmują się w Łodzi firmy, które nie zawsze zatrudniają wykwalifikowanych ogrodników, a przypadkowy robotnik rzadko zna się na ogrodnictwie i sadzi jak popadnie. Wiele posadzonych drzew zamiera, niekoniecznie z braku podlewania. Potrzebny jest nadzór i patrzenie na ręce przy sadzeniu. Również samemu trzeba sadzić uważnie.

Drzewo przy sadzeniu powinno być zagłębione do wysokości szyi korzeniowej, czyli miejsca gdzie system korzeniowy przechodzi w pień. Można wziąć poprawkę na osiadanie podłoża, ale generalnie za głębokie sadzenie (podobnie jak zbyt płytkie) jest błędem, który odbija się na zdrowotności drzew. Czasami zbyt głęboko posadzone drzewa wegetują i męczą się przez kilka lat, zanim ostatecznie uschną.

W przedwojennym czasopiśmie ogrodniczym (Przegląd Ogrodniczy, Nr 4 z 1923 r.) natknęłam się na artykuł St. Schonfelda wyjaśniający jak ratować takie marniejące drzewa. Tekst jest o drzewkach owocowych w sadach, ale to samo dotyczy nasadzeń ozdobnych.

ST. SCHÖNFELD
Ratowanie drzew za głęboko posadzonych.
W wielu sadach, nawet prawidłowo założonych, spotykamy się z drzewami nadmiernie zagłębionemi. Bywają różne tego powody. Czasem wadliwe posadzenie, czasem zapadanie się drzewa wraz z osiadającą w dole, niedostatecznie uleżałą ziemią, czasem obfite nawożenie i intensywna głęboka uprawa, która podnosi poziom powierzchni, czasem nieumiejętna orka, nagarniająca stale ziemię na linje drzew.

Bez względu na wywołujące go przyczyny, za głębokie stanowisko drzew jest dla nich bardzo szkodliwe. Korzenie, pokryte za grubą warstwą ziemi, nie mogą w całej pełni korzystać z dopływu powietrza i ciepła, sprawność ich się zmniejsza, albo nawet korzenie stopniowo obumierają, drzewo w koronie nie daje przyrostu, wytwarza pędy krótkie, skarłowaciałe, gęsto obsadzone pączkami kwiatowemi, a na zgięciach gałęzi strzelają wilki. Kora młodych drzew pokrywa się mchem i pleśnią, a całe drzewo robi wrażenie okazu chorego.

Czasem drzewa takie ratują się same, wypuszczając blisko powierzchni ziemi korzenie przybyszowe. Gdy to nastąpi, rozpoczyna się znowu bujny rozwój roślin. W przeciwnym razie charłactwo się potęguje, gałęzie stopniowo obumierają i drzewo usycha. Katastrofa następuje tem szybciej, im głębiej drzewo jest zasypane, i w ziemiach zwięzłych wcześniej, niż w lekkich, przewiewnych. Zasilanie drzew takich może ich życie nieco przedłużyć, ale uratować ich nie zdoła i nie przyczyni się do osiągnięcia dorodnych owoców.

Zatem wszystkie drzewa, których cechy zewnętrzne nasuwają podejrzenie odnośnie prawidłowego ich stanowiska, należy zbadać dokładnie. U drzew małych wystarczy silnie poruszyć pniem. Przy sadzeniu prawidłowem korzenie, leżące blisko powierzchni, będą ją widocznie poruszały. Natomiast naokoło pni drzewek, za głęboko stojących, powstaną lejki, tem głębsze, im grubiej korzenie są zasypane ziemią. Koło pni drzew starszych trzeba ziemię odgarnąć łopatą, ażeby odsłonić nasadę korzeni. Powinna ona znajdować się bezpośrednio pod powierzchnią.

Po stwierdzeniu wadliwego stanowiska drzewa, przystępujemy do usunięcia zła. Drzewka młode najlepiej w jesieni, albo wczesną wiosną, ostrożnie wykopać i w tem samem miejscu posadzić na nowo prawidłowo. Drzewka nieco starsze, które szkoda byłoby wyjmować z ziemi, można w ciągu zimy okopać, w odległości 60 do 100 cm od pnia, rowem tak głębokim, żeby się dostać pod korzenie. Utworzona w ten sposób bryła, zlana obficie wodą, powinna dobrze zamarznąć, poczem trzeba podkopać ją od spodu i podsypać pod nią taką samą warstwę ziemi, jaką należy zdjąć z powierzchni, żeby korzenie znalazły się we wlaściwem położeniu. Po prawidłowem umieszczeniu bryły, obsypujemy ją żyzną ziemią, z dodatkiem kompostu, ziemię tę mocno ubijamy, a już z wiosną drzewo wynagrodzi bujnym przyrostem podjęte starania. Naturalnie, wszystkie rany na przeciętych przy kopaniu korzeniach, trzeba wygładzić ostrym nożem, a pień przywiązać do 2 pali, wbitych skośnie w ziemię nieporuszoną, żeby wiatry drzewo nie położyły.

W starszym sadzie jedynym środkiem jest odgarnięcie zbytecznej ziemi na obwodzie pnia pod koroną, czyli na tak zwanej tarczy drzewnej. Jeżeli zasypanie nastąpiło wskutek ciągłego rozorywania ziemi z międzyrzędów na pnie, to wystarczy rozrównać powierzchnię. Jeśli jednak drzewa się zapadły, albo źle były zasadzone, to ziemię z pod nich wypadnie usunąć, albo przynajmniej odgarnąć poza obwód korony.

Następnie dopiero można przystąpić do przycięcia korony, w celu wywołania nowego przyrostu, i równocześnie do intensywnego nawożenia. Cięcie, bez uprzedniego usunięcia przyczyny zła, byłoby bezcelową czynnością, a wydatne zasilenie, gdy korzenie nie mogą sprawnie czerpać pokarmów, stałoby się marnowaniem cennych nawozów.

W celu zniszczenia mchów i porostów, zaleca się całe drzewa pobielić mlekiem wapiennem, przyrządzonem z wapna brylastego, świeżo lasowanego. (Równie dobrze działa opryskanie całego drzewa, w dzień suchy, wiosenny, przed rozwinięciem się liści, niezbyt rozcieńczonym ługiem z popiołu drzewnego. — Red.)
Tekst pochodzi z „Przeglądu Ogrodniczego”, Nr 4 z roku 1923
