Felieton sierpniowy Jana Mazurkiewicza – łódzkiego naturoterapeuty, zielarza, masażysty:
1 Sierpnia [Święto pierwszych zbiorów – spełnienia wiosennych obietnic ]
Mówi się o tym święcie jako święto chleba, bo jest obchodzone po zakończeniu zbioru zbóż. Jeżeli chcesz uhonorować to święto spróbuj upiec domowy chleb z pełnoziarnistej mąki, lub podpłomyki. Inne charakterystyczne potrawy związane z tym świętem to porzeczki, maliny, a nawet piwo – z uwagi na bliski związek ze zbożem .
15 sierpnia jest dla mnie dniem szczególnym, bo to Święto Matki Boskiej Zielnej. Szczególne dlatego, bo jest to jeden z czterech dni świątecznych (pierwsze święto to Niedziela palmowa, drugie Zielone Świątki, trzecie to Boże Ciało), których ozdobą są zioła. I choć jestem katolikiem, to również czczę to święto dlatego, bo jest fenomenem przetrwanie tradycji dziękczynienia roślinom jadalnym i ziołom od wielu, wielu pokoleń.
Jak wiesz ludzie w bardzo odległych czasach nie mieli jeszcze umiejętności pisania, wiedza o ziołach była bardzo dokładnie przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie. Działanie lecznicze ziół było bardzo szanowane, stało się wręcz magiczne. Choć kościół bardzo niechętnie odnosi się do magii, to jest to chyba jedyny przypadek tolerancji magii ziół i jest zgodny z tradycją ludową i obrzędami etnicznymi. Każdy kto mnie zna i był w moim gabinecie domyśla się o czym chcę pisać.
Ja celebruję to święto Najświętszej Matki Boskiej Zielnej, bo w tym dniu, każdego roku przyczepiam do sufitu w moim gabinecie bukieciki zielne – i jest to mój specyficzny bukiet zielny (nie myśl, że się chwalę, ale nie widziałem i nie słyszałem o podobnym tak dużym bukiecie).
Poświęcone rośliny miały różnorodne zastosowanie. Bukiety i wianki trzymano przez cały rok, wierzono że chronią od nieszczęścia, choroby, czy pioruna. Wianki czasem wieszano na drzwiach, a bukiety z Zielnej wkładano za święte obrazy. Możliwe to było dzięki temu, że Święte obrazy zawsze były wieszane pod pewnym kątem, czyli tak by wszechobecny wtedy kurz (podłogi były z gliny) nie osiadał na obrazie – i to oddalenie od ściany dawało miejsce na umieszczenie bukietów, by się nie zakurzyły. Niegdyś uważano, że jest to możliwość okazania wdzięczności za zebrane latem plony i zioła, a z drugiej strony – zapewnienia sobie na cały rok skutecznej ochrony przed tym co obce, zagrażające życiu i zdrowiu.
Wyciągnięte z nich zioła lecznicze były szczególnie skuteczne w leczeniu ludzi i zwierząt. Czasem podkładano je też umarłym pod głowę. W okolicach Jasła i Gorlic na przykład poświęcone ziele wkładano na jeden dzień do rosnącej kapusty, aby nie miała robaków. Wiankami okadzano bydło wypuszczane pierwszy raz na wypas, albo podejrzane o zauroczenie. Spalano je też gdy grzmiało. Dokładne ich zastosowanie zależało od regionu.
Badając tradycje używania ziół w Polsce zauważyłem silny zanik wielu zwyczajów oraz wiedzy o nazwach i zastosowaniu większości roślin. Pytani przypadkowi ludzie zwykle wykręcają się tym, że nic nie pamiętają. Tymczasem kiedy zaczynała się rozmowa o bukietach „na Zielną” moi rozmówcy (zwykle starsze panie) ożywali. Nagle przypominali sobie wszystko i z zapamiętaniem wymieniali nazwy ziół wtedy święconych. Inni nazw nie pamiętają, ale świetnie wiedzą jakie rośliny wchodzą w skład bukietów. Zaczepieni pod kościołem mówią: „to białe babcia zbierała na górce, a to fioletowe zbieramy nad rzeką, a to na żółte na torze kolejowym”.
Na pierwszy rzut podobne – bukiety różnią się trochę regionalnie, czasem w sąsiednich wsiach święci się inne rośliny. Bo różni się roślinność i różniło się zastosowanie roślin. A więc znajomość tego co gdzie się święci, jak się nazywa i jak to używano to klucz do miejscowej wiedzy zielarskiej. Wiedzy nie dla wybranych, ale dla tej powszechnej, praktycznej wiedzy przekazywanej z matki na córkę i z babki na wnuczkę. Jakie zioła używało się na skaleczenia, niestrawności, przeziębienia, robaki i inne przypadłości trapiące ludzi i jego zwierzęta.
Tak więc w wigilię święta Matki Boskiej Zielnej, kobiety, które miały już za sobą menopauzę, zabierały małe dziewczynki, zwykle swoje wnuczki, by przekazać im wiedzę i doświadczenie związane z uzdrowicielskimi i magicznymi właściwościami ziół. Wczesnym rankiem, czasem jeszcze przed wschodem słońca, chodziły po pokrytych rosą polach i łąkach, zbierając rośliny do bukietów. Nie było im obojętne, gdzie zrywają. Wiedziały, że nie wolno tego robić; na cmentarzach, a nawet przy drodze prowadzącej doń, albo koło drzewa w które uderzył piorun lub w miejscu gdzie ktoś się powiesił.
Najbardziej cenione były zioła, które rosły w pobliżu przydrożnych krzyży, kapliczek i na miedzach, czyli miejscach gdzie – jak uważano – objawiać się mogą różne nadprzyrodzone moce. Zdobyty w tych miejscach surowiec leczniczy miał szczególnie silną moc oddziaływania. Kapliczki i krzyże stawiano na granicach wsi i stąd ich sakralna magiczna rola, jako miejsca osobliwego. Podobnie było z miedzami, oknami, płotami, ścianami domów.
Był też zwyczaj, by w bukiecie przeznaczonym do święcenia było dokładnie dwanaście rodzajów ziół. W różnych regionach ich liczba była czasem inna, ale zawsze musiały być to rośliny o sprawdzonym, leczniczym działaniu, takie jak bylica, mięta, rumianek, macierzanka, lawenda, dziurawiec, dziewanna, krwawnik i wrotycz.
We wspaniałej scenerii pełnego lata i bogactwa ojczystej przyrody ludzie święcą wiązanki. W naszym kraju święto obchodzone jest w sposób szczególny i wyjątkowy. Przypada w okresie, kiedy ponownie na łąkach rośliny kwitną różnobarwnymi kwiatami. Owe piękności rodzimej flory zdobią brzegi lasów i borów, doliny rzek i strumieni, potoków i stawów, zbocza i pagórki, przydroża i miedze, zarośla i przychacie. Ileż tam kolorów i woni… Przecież przynoszone są kwiaty najpiękniejsze, kłosy najdorodniejsze, owoce najsmaczniejsze i zioła najurodziwsze – polskie, ojczyste, które zrodziła nasza matka ziemia. Te cuda, perły i klejnoty ojczystej flory bez większych kłopotów i przy niewielkim nakładzie pracy dają się ułożyć w małe arcydzieła sztuki bukieciarskiej.
W naszej wiązance może także znajdować się trawa łąkowa, której kłoski sercowate nazywane są gdzieniegdzie serduszkami Matki Boskiej. Kto zna paluszki matki Boskiej (wierzbówka kiprzyca), jabłuszko Pana Jezusa (rajskie jabłka), chlebek Matki Boskiej (ślaz zaniedbany lub jak mówią rozesłany), anielskie włosy (wierzbówka kiprzyca), trzewiki Matki Boskiej, szczoteczki Najświętszej Panny (szczeć), bylica Boże drzewo, świętojańskie ziele (dziurawiec), który też bywa nazywany krzyżowym zielem, dzwonkami Panny Maryi, krwią Matki boskiej czy krwią Jezusa, kądziołka Matki Bożej (koniczyna polna), łzy Matki Bożej (drżączka), warkocze Matki Bożej (dziewanna drobnokwiatowa) itd.
Również kłosy i wiechy zbóż – najczęściej żyta, pszenicy, jęczmienia i owsa – zbierało się trochę wcześniej. Uzupełniały je rośliny zielne zbierane na polach, murawach, łąkach, miedzach, podwórkach itp. Musiały to być zioła odznaczające się czymś szczególnym: kolorem, kształtem, zapachem… Wzięciem cieszyły się błękitne chabry bławatki, różowe kąkole, tobołki polne, cieciorki, kropkowane dziurawce, maki, poszarpane firletki, pachnące mięty, lecznicze serdeczniki, ożankowe przetaczniki, żywokosty, goździki, niebieskie niezapominajki, piaskowe macierzanki, ostre rozchodniki i setki innych roślin z bogatego zielnika polskiej flory, których nie sposób tutaj wymienić.
Wreszcie – rośliny ozdobne, jak: żółte słoneczniki, żółto-białe złocienie, barwne petunie, wytworne gipsówki, lekarskie nagietki, okazałe rudbekie, wyniosłe aksamitki, kędzierzawe malwy i inne piękności z ogrodowych grządek.
Nieodzownymi składnikami bukietów pozostają warzywa oraz owoce z sadów. Prawie wszystkie rośliny i ich części mogą być składnikami wiązanek, a zależy to jedynie od zmysłu twórczego osoby tworzącej.
Gałązki i pędy, kwiaty i kwiatostany, nasiona i owoce, części kminku i lubczyku, a nawet korzenie marchwi i pietruszki bywają wkładane do tych małych dzieł sztuki na to wyjątkowe święto.
Dobrze jest wybierać rośliny z olejkami eterycznymi i aromatycznym zapachem. Wzbogacają one odczucia zmysłu powonienia i czynią pełniejszym rezultat naszych dokonań. O ileż uboższe byłyby bez nich te spontanicznie i z potrzeby serca tworzone kompozycje zbożowo-kwiatowo-owocowo-warzywne.
Zastanawiasz się pewnie dlaczego o tym piszę do Ciebie, otóż piszę tylko do ludzi wrażliwych na piękno tradycji Polskiej. I wcale nie trzeba być ultra chrześcijaninem aby podtrzymywać tak piękną tradycję.
Jeżeli zapomniało się o nazwach roślin, jest w tym momencie kapitalna okazja, by instynktownie i dobierając według własnego gustu barwy roślin ułożyć samodzielnie wiązankę, która będzie Twoim początkiem rozpoznawania ziół, ich znaczenia i przy odpowiedniej wizualizacji wiary w skuteczność ziół. Już od dzisiaj trenuj, by w wigilię Święta matki Boskiej Zielnej, można się wsłuchiwać jak wszystkie zioła wołają weź mnie do bukietu. Jest to również świetna okazja, by razem z dziećmi zbierać i uczyć rozpoznawania ziół, tak jak w dawnych czasach, gdzie babcie zabierały swoje córki i wnuczki na pola by zbierać zioła i uczyć młodszych tradycji układania wiązanek.
Zbierane zioła przynoszono do domu i według własnego gustu i intencji czemu ta wiązanka jest poświęcona układano. Bukiet wiązano czerwoną wstążką aby chronił od uroków. Jeżeli wiązanka była układana na wsi, to była to wiązanka bardzo duża w kształcie snopka i obowiązkowo spodnia część snopka była obcinana ostrą siekierą, aby mogła swobodnie stać w pomieszczeniu. Natomiast wiązanki „miejskie” były dużo mniejsze i niestety przewracały się więc trzeba je było umieszczać za obrazami. Kiedyś takie bukiety miały przynosić szczęście, odstraszały zło, chroniły przed czarami, gradobiciem, burzami itd. W razie potrzeby gdy w domu zagościła choroba, wybierano z nich potrzebne zioła dla zdrowia.
Przyglądając się obecnym wiązankom, zauważysz pewnie, że dzisiejsze wiązanki mają raczej rolę pokazową, aby oglądający mógł podziwiać jakie kwiaty rosną na działce czy w ogrodzie (jakieś dalie, floksy, hortensje, cynie itd.) i raczej mało jest roślin użytkowych a zdecydowanie więcej jest ozdobnych.
Należy pamiętać, że bukiety wszystkie suche pochłaniają „złą energię”, są w pewnym sensie „akumulatorem”, a taki posiada swoją „pojemność” – jeśli będzie przeładowany to tę złą energię będzie oddawał, więc dlatego bukiety suche nie mogą być w domu dłużej niż jeden rok, a wtedy najlepiej je spalić.
Jak widzisz pewnie i Ty w naszym życiu nastąpił totalny brak znajomości roślin zielnych. Książki tematyczne bardziej skupiają się na morfologii roślin niż na rozpoznawaniu roślin. Książki kładą nacisk na procesy, budowę organów, a nie na najprostszą rzecz czyli rozpoznawanie gatunków. Podstawą do nauki biologii powinna być nauka rozpoznawania roślin, a nie ich budowa. Należy totalnie zmienić myślenie o nauce przyrody, tak by dzieci były zainteresowane lekcjami.
Czasem prowadzę spacery z dorosłymi, gdzieś w dzikim terenie lub nawet w ogrodzie botanicznym i bywa, że ludzie kompletnie nie znają flory i nie odróżniają np. liści dębu od liści brzozy, pytają jak wygląda chrzan, nie potrafią odróżnić owcy od kozy …… itd.
W moim wczesnym dzieciństwie miałem to szczęście pracować na lekcjach biologii lub po lekcjach w ogródku przyszkolnym. Uczyliśmy się siać, pielęgnować, rozpoznawać i zbierać. Choć mieszkam w dużym mieście Łodzi, szkoła podstawowa była moim pierwszym edukatorem ziół i innych roślin. W tamtych odległych czasach wiem, że dzieci ze wsi mieli jeszcze bardziej „przerąbane”, bo nie tylko musiały znać się na ziołach to jeszcze w ramach zajęć szkolnych miały obowiązek przynoszenia ziół do szkoły, gdzie potem były sprzedawane w punktach skupu „Herbapolu” a uzyskane pieniądze były przeznaczane na wycieczki szkolne.
Pisząc ten felieton wcale nie mam zamiaru namawiać Cię na szerzenie magii ziół, pragnę jedynie propagować tą piękną tradycję poświęconą roślinom. Marzy mi się, że w połowie miesiąca sierpnia zlitujesz się nade mną i wyjdziesz w teren, by tam poszukać znane Ci rośliny ułożyć wiązankę, a wtedy szczytem moich marzeń będzie gdy przyślesz mi zdjęcie Twojej wiązanki, a być może i innych napotkanych. Może w ten sposób powstanie galeria takich bukietów. Niech ta wiązanka będzie zachętą do dalszego poznawania nie tylko ziół ale również roślin dzikich jadalnych, być może zachęcę Cię do gotowania potraw etnicznych czy potraw Twojego dzieciństwa.
Moim marzeniem jest, aby jak najwięcej pozostać przy dawnej naturalnej nie rafinowanej żywności. Poszerzaj swoje wiadomości i odkrywaj inne jeszcze nie opisane przeze mnie rośliny.
Janek Mazurkiewicz
Tekst i (prawie wszystkie) zdjęcia: Jan Mazurkiewicz
Wspaniały wpis! Dziękuję. Od niedawna uczę się rozpoznawania roslin. Się,e je, ma śrubę i nastawiam octy. Niestety najblizsze otoczenie wierzy teraz w suplementy z apteki. Szkoda i trzeba zrobić z tym coś aby to zmienić.
Świetny felieton. Daje do myślenia.
Dziękuję.